Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

"Uderzała, szarpała i krzyczała": zeznają świadkowie podczas procesu byłej opiekunki MOPS

Redakcja
W Sądzie Rejonowym w Gnieźnie dobiegła końca pierwsza rozprawa byłej opiekunki MOPS-u, która biła, szarpała i wyzywała swoją starszą, niepełnosprawną podopieczną. Oprócz samej oskarżonej, przesłuchano dziś 4. świadków i wyznaczono termin kolejnej rozprawy.

"Uderzała, szarpała i krzyczała": zeznają świadkowie podczas procesu byłej opiekunki MOPS
Najważniejszym momentem rozprawy było przyznanie się Kariny G., do popełnionego czynu widocznego na nagraniu z ukrytej kamery z dnia 12 września. Dotychczas kobieta nie przyznawała się do aktu przemocy wobec swojej podopiecznej. Dziś oskarżona wielokrotnie wyraziła skruchę, płakała i przeprosiła wszystkich członków rodziny poszkodowanej. Zapytana przez adwokata pokrzywdzonej, Radosława Szczepaniaka, dlaczego tego nie zrobiła wcześniej? Karina G. odpowiedziała, że tuż po zdarzeniu chciała się skontaktować z rodziną starszej pani w celu wyjaśnienia sytuacji, ale oni nie chcieli z nią mieć nic do czynienia, a potem prokuratura wystosowała zakaz zbliżania się oskarżonej do rodziny pokrzywdzonej.

-Jestem tylko człowiekiem, który popełnia czasem błędy. Niestety czasu nie cofnę. Jest mi wstyd za zachowanie tego dnia, a gdy patrzę w lustro brzydzę się samej siebie - mówiła z płaczem oskarżona.

Więcej: Ruszył proces byłej opiekunki MOPS. Oskarżona przyznała się i przeprosiła

Jednocześnie wspomniała, że rodzina jej byłej podopiecznej nie zawsze dbała o starszą panią. -W mieszkaniu pani Ireny nie było toalety, ani łazienki, a jedyna bieżąca woda była w kuchni. Ja musiałam załatwiać swoje potrzeby do miski. Często też tam było zimno, bo nie palono długo w piecu, a to nie należało do moich obowiązków. Gdy przychodziłam po weekendzie przebierać panią Irenę, to zauważyłam, że nie była myta przez ten okres - mówiła. Wspomniała także, że syna pani Ireny widziała po raz pierwszy dziś na rozprawie, a kontakt miła jedynie z jego konkubiną, panią Agnieszką.

przebierając jej pampersa, bo to też należało do obowiązków opiekunki, mówiła: "ale ci ta p... śmierdzi". Z nagrania można też wnioskować, że Karina G. załatwiła swoje potrzeby fizjologiczne do miski, w której myła się moja mama

Rodzina pani Ireny od 5 lat korzystała z opiekunek MOPS-u w Gnieźnie, od 2016 roku taką funkcję pełniła Karina G. Pierwsze siniaki na ciele 80-letniej niepełnosprawnej kobiety rodzina zauważyła w sierpniu 2018 roku. Zapadła decyzja zakupu kamery i zainstalowania jej w pokoju starszej pani. -Na nagraniu widać jak opiekunka bije i wyzywa mamę i mówiła obrzydliwe słowa, np. przebierając jej pampersa, bo to też należało do obowiązków opiekunki, mówiła: "ale ci ta p... śmierdzi". Z nagrania można też wnioskować, że Karina G. załatwiła swoje potrzeby fizjologiczne do miski, w której myła się moja mama - mówił pierwszy świadek, syn pani Ireny.

Na pytanie, dlaczego wcześniej nie kontaktował się osobiście z opiekunką swojej mamy, świadek odpowiedział, że w tym czasie, kiedy przychodziła Karina G., on zawsze był w pracy.

Gdy pani Irena poprosiła o wodę, to powiedziała jej, że ma "sobie sama wstać", a przecież teściowa nie może chodzić. Co więcej rzucała jej tabletki do buzi, jakby rzucała śmieci do kosza

Kolejno w roli świadka wystąpiła pani Agnieszka, konkubina syna pani Ireny. -Karina G. opiekowała się panią Ireną od 2 lat. Wcześniej nie mieliśmy żadnych sygnałów, które świadczyłyby o tym, że dzieje się coś złego. Ja często schodziłam do nich, rozmawiała z panią Kariną, nie zauważyłam nic niepokojącego. Siniaki na rękach, nogach i taki dość duży na brzuchu pojawiły się dopiero w sierpniu 2018 r. Ponadto pani Irena była niespokojna, strachliwa, często płakała. Nagranie z 12 września nas zaszokowało. Widać jak bije, szarpie i krzyczy. Gdy pani Irena poprosiła o wodę, to powiedziała jej, że ma "sobie sama wstać", a przecież teściowa nie może chodzić. Co więcej rzucała jej tabletki do buzi, jakby rzucała śmieci do kosza - mówiła pani Agnieszka. Zapytana, czy teraz, gdy panią Ireną opiekuje się inna osoba, jest jakaś zmiana w jej zachowaniu. Odpowiedziała, że jest spokojniejsza, łagodniejsza, nie płacze i częściej się uśmiecha. Te tragiczne wydarzenia odcisnęły się jednak na psychice pani Ireny. -Wczoraj np. weszłam do niej z małym pieskiem,który chwycił za jej skarpetkę. Ona zaczęła się denerwować i mówić: "Nie, nie bij mnie!" - dodała pani Agnieszka.

Gdy oskarżona zabrała głos i przeprosiła ponownie. Pani Agnieszka przyjęła przeprosiny i stwierdziła: "To jest bardzo nieprzyjemna sytuacja dla nas wszystkich".

nie było żadnych skarg w stosunku do pracy Kariny G., ani żadnych przesłanek ku temu, że może ona przeżywać jakieś załamanie nerwowe, czy stres.

Dziś podczas rozprawy przesłuchano także dwie pracownice MOPS-u w Gnieźnie, które sprawują nadzór nad pracą opiekunek. Obie zeznały, że nie było żadnych skarg w stosunku do pracy Kariny G., ani żadnych przesłanek ku temu, że może ona przeżywać jakieś załamanie nerwowe, czy stres. Zapytane, czy oskarżona skarżyła się wcześniej na rodzinę pokrzywdzonej, obie odpowiedziały, że była tylko jedna sytuacja, kiedy opiekunka powiedziała, że w mieszkaniu jest zimno, nie było napalone w piecu.

-Czy mogło dojść do zaniedbań ze strony placówki? - zapytał adwokat pokrzywdzonej rodziny. -Był to czynnik ludzki, nad którym nie mamy wpływu. Nie uważam tego za zaniedbanie, czy błąd z naszej strony - mówiła, jedna z pracownic. - Nie potrafię powiedzieć dlaczego tak się zachowała pani Karina. Może była zmęczona, zestresowana, ale nie zgłaszała nam takich problemów. Nie mówiła, że nie radzi sobie z emocjami. Nasi pracownicy, opiekunki, a także podopieczni mają do dyspozycji psychologa, który pracuje u nas od godz. 7.00 do 15.00.Nie mam pojęcia, czy pani Karina skorzystała z takiej wizyty - dodała druga pracownica.

Jak się dalej dowiedzieliśmy z zeznań pracownic MOPS-u, po zdarzeniu z 12 września, panie odwiedziły wszystkie środowiska, w których pracowała pani Karina. Nikt nie skarżył się na jej pracę, oprócz jednego pana, który miał zastrzeżenia co do sposobu podawania leków, ale jak się okazało, opiekunka podawała według zaleceń lekarza.

Dziś nie zapadł ostateczny wyrok w tej sprawie. 31 stycznia 2020 roku sędzia przesłucha kolejnych świadków. Przypominamy, że Karinie G grozi do 8 lat pozbawienia wolności.

Zobacz nagranie z 12 września 2018 r.

od 7 lat
Wideo

Jak głosujemy w II turze wyborów samorządowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na witkowo.naszemiasto.pl Nasze Miasto