Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Własna krew leczy stawy psów. To nie medycyna to cuda - mówią ich właściciele

Karolina Barełkowska
Naukowcy regularnie informują nas o nowościach dotyczących leczenia ludzi. Tymczasem również środowisko weterynaryjne nie pozostaje w tyle. Leczenie zwierząt odbywa się na bardzo wysokim poziomie, również u naszym regionie!

Naturalna metoda leczenia bólu stawów i zwyrodnień u zwierząt. Polega na użyciu... własnej krwi

Terapia Orthokine i Orthokine®vet irap znalazła zastosowanie w leczeniu ludzi, ale również psów i koni ze zdiagnozowaną: chorobą zwyrodnieniową stawów, powierzchniowym uszkodzeniem chrząstek stawowych lub ostrym wysiękowym zapaleniem stawów.

- Ta metoda leczenia jest idealnym rozwiązaniem dla pacjentów w przypadku, których zabieg chirurgiczny okazuje się problematyczny z wielu przyczyn; wiek pacjenta, złożoność zabiegu, trudność dostępu, wrażliwość na środki znieczulenia ogólnego i środki przeciwbólowe i inne - tłumaczy Maciej Grudziński, z firmy Forclever. Na czym polega terapia? - N podaniu pacjentowi mieszaniny autologicznych białek surowicy wytworzonych z jego własnej krwi. Dzięki tej metodzie przywrócony zostaje stan równowagi w miejscu zmienionym zapalnie, a proces zapalny i postępujące niszczenie tkanek zostają spowolnione lub powstrzymane, oraz to co najważniejsze - uzyskany zostaje długotrwały efekt przeciwbólowy - podkreśla M. Grudziński. Dodaje, że skuteczność terapii Irap - Orthokine® oraz jej tolerancja przez organizm zostały sprawdzone i potwierdzone naukowo w badaniach klinicznych. Ta naturalnie biologiczna metoda leczenia stanowi osiągnięcie ortopedii molekularnej i opiera się na dokładnej obserwacji pacjentów, wieloletnich badaniach, wynikach testów przedklinicznych i badań klinicznych, doświadczeniach lekarzy i analizie międzynarodowej specjalistycznej literatury. Terapia stosowana jest w medycynie ludzkiej od 1998 roku w 488 licencjonowanych ośrodkach na terenie całego świata. W sumie wykonano już prawie 483 tysiące wstrzyknięć surowicy.

- W zastosowaniu terapii przede wszystkim najważniejsza jest odpowiednia diagnoza. Z kolei do tej niezbędny jest dobry sprzęt, doświadczenie i wiedza z ortopedii weterynaryjnej. Ponadto, odpowiednie warunki czystości i aseptyki na salach chirurgicznych. , dlatego tej terapii nigdy nie będą wykonywać wszystkie placówki - przyznaje Maciej Grudziński. W całej Wielkopolsce zabieg wykonuje około 12 placówek weterynaryjnych. W Gnieźnie i okolicy certyfikat posiada tylko dr Robert Sałaciński.

Tak wygląda proces pobrania krwi i podanie surowicy psu

Krew pacjenta pobierana jest do specjalnych strzykawek z kulkami ze szkła medycznego, opłaszczonych siarczanem chromu. Następnie, w zależności od wielkości, strzykawki inkubowane są od 6 do 24 godzin w temperaturze 37°C . Po tym czasie probówki zostają odwirowane. Uzyskaną surowicę dzieli się na kilka porcji, a następnie zamraża w temperaturze -180°C. Surowicę wstrzykuje się przynajmniej trzykrotnie w odstępach siedmiu, dziesięciu dni. Jedno podanie trwa około godziny. Cała terapia, łącznie z pobraniem krwi, trwa około miesiąca. Surowicy wystarcza na dwie terapie, które można zastosować w odstępie od 6 do 12 miesięcy.

Właściciele psów mówią, to nie medycyna, to cud

Doktor Sałaciński ma za sobą kilkanaście udanych zabiegów. Pierwszym psem, w którego zastosował zabieg jest pięcioletni bernardyn Bobo. U czworonoga w ubiegłym roku lekarz zdiagnozował dysplazję stawów. - Pies dostawał środki przeciwbólowe, potem zaczęliśmy stosować kwas hialuronowy. To działał, wiedzieliśmy jednak, że jest to rozwiązanie na chwilę, że trzeba zadziałać inaczej. Operacja nie wchodziła w grę, pies jest za duży i byłby problem z rehabilitacją. Szukaliśmy sposobu żeby mu pomóc. Doktor Sałaciński opowiedział nam o irapie. Zaufaliśmy mu i jak się okazało słusznie - opowiada pan Mariusz, właściciel Boba. Zmiany widoczne były już po pierwszy zabiegu. Cierpiący i mało aktywny pies znowu zaczął biegać i miał chęć zabawy. - Zachowywał się jak szczeniak. Doktor dzwonił i prosił żebyśmy go oszczędzali, a on latał po podwórku i domagał się aktywności - opowiada.

Podobne doświadczenie z irapem ma pani Magda, a właściwie jej labradorka Daysy. Pies jest trochę starszy od Boba i niestety bardziej schorowany. - Daysy ma 14 lat, choruje m.in. na raka i od kilku lat miała problemy z chodzeniem z powodu spondyloartrozy kręgosłupa, zespołu końskiego ogona oraz zerwanych węzadeł w stawie kolanowym. Nie było mowy o pokonywaniu schodów, była bardzo mało aktywna - opowiada pani Magda. To się zmieniła po tym jak rodzina zdecydowała się na zabieg. Również w tym przypadku efekt widoczny był po pierwszym podaniu. Dziś Daysy pokonuje schody, bez problemu wstaje i zachowuje się jak przystało na prawdziwego labradora, czyli domaga się zabawy. Kolejnym psem tej rasy , u którego zastosowano tę metodę jest dziś 11-letni Biszkopt. Kiedy miał 7 miesięcy okazało się, że zwierzak cierpi na dysplazję bioder. Od tego czasu jego właściciele szukali skutecznego sposobu, który by mu pomógł. Długi czas był na środkach przeciwbólowych, co jak przyznaje pani Natalia - negatywnie odbiło się na żołądku czworonoga. - W pewnym momencie zdecydowaliśmy się na leczenie komórkami macierzystymi. Efekt bardzo dobry, byliśmy zadowoleniu, utrzymał się przez rok - opowiada. Niestety, później zabiegi trzeba było powtarzać co trzy miesiące. - Do doktora Sałacińskiego trafiliśmy przypadkiem. Pies , jak to typowy labrador, jest niezwykłym łasuchem, przez co miał problemy gastroenterologiczne. Wówczas usłyszeliśmy o metodzie irap. Zdecydowaliśmy się na zabieg i podobnie jak w przypadku komórek macierzystych, nie żałujemy. Nasz pies dotrzymuje kroku naszej 1,5 letniej córce, jest bardzo ruchliwy, aktywny - mówi pani Natalia.

W środę zabieg miała 7-letnia Akita. - Jakiś czas temu na spacerze w parku Kiba pobiegła za kotem i zerwała więzadło krzyżowe w kolanie i skończyło się na operacji na w klinice. Wszystko było dobrze, rehabilitacja przebiegła pomyślnie . Jednak po jakimś czasie zauważyliśmy, że zaczęła utykać. Widzieliśmy, że coś jest nie tak. Po konsultacji doszliśmy do wniosku, że najpierw spróbujemy farmakologii. Jednak po leczeniu doszliśmy do wniosku, że nie stawia ona tej łapy tak, jak powinna. Stwierdziliśmy więc, że najlepszą metodą może być to leczenie, które zastosował pan doktor - opowiada pani Marlena.

Przed zabiegiem szkolenie w Niemczech, dziś 100 procent skuteczności

- O tej metodzie i rejestracji takiej procedury na terenie Europy dowiedziałem się trzy i pół roku temu na szkoleniach z dynamicznych metod leczenia stawu kolanowego w jednej z łódzkich klinik. Bardzo ostrożnie do tego podchodziłem. Zanim w ogóle zdecydowałem się, że będę tą terapię stosował, poczytałem bardzo dużo publikacji i opinie właścicieli. Kiedy przekonałem się, co do tej metody skontaktowałem się z firmą Forclever. Warunkiem, abym mógł ją wykonywać było przejście odpowiedniego szkolenia z całej procedury oraz potwierdzenia moich umiejętności z zakresu punkcji wykonywanych dostawowo i dokręgosłupowo w Niemczech. Dopiero po uzyskaniu certyfikatu mogłem wdrożyć pierwszego pacjent. Na dzień dzisiejszy pacjentów nam przybywa. Mamy sto procent skuteczności, co jest bardzo dużym sukcesem i dzięki czemu zostałem zaproszony na międzynarodowy kongres medycyny molekularnej w Niemczech, co jest swego rodzaju wyróżnieniem- mówi doktor Sałaciński.

Zobacz, jak wygląda proces leczenia osoczem

od 7 lat
Wideo

Kalendarz siewu kwiatów

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto