18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Wywiad z Kabaretem Hrabi. "Co jest śmieszne" w Gnieźnie

Iza Budzyńska
Kabaret Hrabi w Gnieźnie
Kabaret Hrabi w Gnieźnie Agencja Fotostube
20 lutego 2013 roku w Gnieźnie wystąpił kabaret Hrabi.Zachęcamy do obejrzenia fotorelacji z występu oraz przeczytania wywiadu, który przeprowadziliśmy specjalnie dla Was!

Jest jeszcze mniej więcej godzina do spektaklu. Zaprowadzeni zostaliśmy do garderoby za sceną. Po krętych schodach, "Kamolowi" przypominających szkolne wycieczki, jak zagaił po drodze. W niewielkim pomieszczeniu zespół w komplecie. Asia przerywa na chwilę robienie makijażu. Przez całą rozmowę staram się, by spoglądać na nią przynajmniej co jakiś czas. Przecież na stronie internetowej kabaretu napisała, że nie lubi, kiedy ktoś z nią rozmawia, nie patrząc w oczy. Zresztą, tak jak scenie, szybko skupia na sobie uwagę. Dzieli ją z "Kamolem", równie wygadanym trochę jakby spokojniejszym. "Lopez" mówi niewiele, czasem podśmiechuje się do siebie, gdy koledzy coś powiedzą. Tomek przez większość rozmowy pozostaje skupiony i milczący. Za chwilę menedżer zacznie poganiać na próbę dźwięku.

Zacznę może banalnie i standardowo. Macie tyle programów, gracie je na zmianę w tym samym czasie. Skąd bierzecie tyle pomysłów?

[Joanna Kołaczkowska]:
Teraz mam taką refleksję, że rzeczywiście, teraz mamy tyle tych programów. Jeżeli mamy w planach parę lat przed sobą, to za chwilę się będziemy sami gubić w tych programach. A co dopiero ludzie, którzy nas oglądają!

[Łukasz "Lopez" Pietsch]: Ja już muszę liczyć dokładnie, który po którym.

[Joanna Kołaczkowska]: Trzeba się na tym mocno skupiać.

[Dariusz "Kamol" Kamys]:
Nie mamy problemu z ilością, co roku jest nowy program. A pomysły różnie, tak jak we wszystkim. Część jest to kwestia pewnej wyobraźni gimnastykowanej od najmłodszych lat za pomocą bajek i tak dalej. Przynajmniej w moim wypadku tak było, moja mama czytała mi bajki. Część jest wynikiem naszych długich rozmów. Każdy program, który zaczynamy, który planujemy, najpierw obgadujemy. Bardzo dużo na ten temat rozmawiamy, od ogółu do szczegółu. Omawiamy formę, klimat, sytuację, a dopiero później dogadujemy, jakie mogą być sceny, pomysły na skecze. Są też nasze codzienne spostrzeżenia. Taka socjologia. Podpatrujemy innych ludzi. Na przykład mamy program „Gdy powiesz TAK”, którego akcja dzieje się na weselu. W większości przypadków są to nasze osobiste doświadczenia, które wynieśliśmy z różnych wesel.

[Joanna Kołaczkowska]: Mam wrażenie, że jesteśmy inspiracją sami dla siebie. Sami się inspirujemy i się tak jakby pobudzamy, podniecamy tym, co następnego dnia zrobimy. I sami wiemy, że gdy robimy coś nowego, to musi nas samych kręcić. A zróbmy coś takiego, żeby to było, albo zróbmy coś takiego, żebyśmy mieli wrażenie, że jeszcze tego nikt nie robił. Starając się, żeby to było coś innego, oczywiście powtarzamy czyjeś pomysły, ale nieświadomie. Okazuje się, że coś takiego już było. Ale i tak dążąc do tego, robimy dużo nowych rzeczy i przede wszystkim takie, które są nasze i to jest właśnie fajne. Mamy już pomysły na następne programy. Tego się na pewno nie boimy. Jedno, co mnie cieszy – nie staramy się robić trochę, jak inne kabarety. Inni robią tak, że mija jakiś czas, program się „wygra”, no to myślą sobie, że znowu trzeba napisać nowy program, czyli zbiór nowych skeczy. U nas oczywiście to też jest, jakby tak to rozpatrywać technicznie, zbiór nowych skeczy, piosenek. Ale u nas musi być coś, co ten program wyraża.

[Dariusz "Kamol" Kamys]: Coś, co go spina, jakaś idea, nazwa, problem.

[Joanna Kołaczkowska]:
Nas cieszą nie tyle nowe skecze, ale że to będzie coś, co my sobie wymyśliliśmy.

Czy jeżdżąc po Polsce i występując znajdujecie po drodze rzeczy, które dają się wykorzystać w skeczach?

[Joanna Kołaczkowska]: Tak, oczywiście.

[Dariusz "Kamol" Kamys]:
Najwięcej z rozmów. Jak mówiłem wcześniej, dużo rozmawiamy i to nam pomaga, otwierają się pewne klapki. Mi bardzo pomaga współpraca z kimś. Często stąd biorą się początki pomysłów, które gdzieś tam w swojej głowie rozwijam i puentuję. Natomiast w codziennym życiu też zdarzają się sytuacje, z których może łatwo powstać skecz.

[Joanna Kołaczkowska]: Na przykład jeśli jeździmy po Polsce, zatrzymujemy się, musimy gdzieś zjeść. Tam to jest kopalnia spostrzeżeń. To są hotele, recepcje, ludzie, których spotykamy. To też sposób, w jaki spotykamy się z ludźmi po występach, organizatorzy... Właściwie można powiedzieć - wszystko. W domu też każdy z nas przeżywa różne sytuacje. Z robotnikami, którzy coś remontują, jako rodzice dzieci w szkole, z nauczycielami. To jest w ogóle baza pomysłów. Chociaż nie przenosimy ich tak wprost na scenę, nie robimy skeczu „W szkole” albo „W pracy”. Staramy się te sytuacje jakoś przekształcać, budować na nich coś kosmicznego.

Czy kabareciarze to prywatnie dusze towarzystwa, ci, którzy zawsze na imprezie opowiadają dowcipy, czy może przeciwnie, ludzie nieśmiali?

[Dariusz "Kamol" Kamys]: Mi się wydaje, że to jest kwestia dojrzałości. Kiedy byłem na początku swojej drogi, to miałem bardzo silne parcie satyryczne. Będąc w jakimkolwiek środowisku czułem się zobowiązany, zresztą, podobało mi się to. Czułem, że muszę brylować, żartować i to robiłem. Natomiast z wiekiem gdzieś to odeszło. Nie mam już takiej potrzeby i zupełnie nie męczy mnie fakt, że obok mnie ktoś na przykład młodszy rzuca kawałami, bawi, rozśmiesza towarzystwo, a ja mogę sobie siedzieć; zupełnie nie mam w sobie żadnego smutku z tego tytułu.

[Joanna Kołaczkowska]:
Ja nigdy nie miałam takiej potrzeby, żeby rozśmieszać towarzystwo. Natomiast moje spostrzeżenia są takie, że jest bardzo różnie. Są kabareciarze, którzy zawsze, jak gdzieś tam się spotykamy, wpadają do naszej garderoby i „A znacie ten kawał...”. Muszą sprzedać wszystkie swoje najnowsze kawały, jest taka wymiana między kabareciarzami, bardzo się cieszą, że jeszcze nikt tego nie zna. A są osoby bardzo skromne, wręcz smutne, smętne.

[Tomasz Majer]:
Myślę, że ważne jest, żeby cały czas być sobą, żeby nie grać w życiu prywatnym. Scena rządzi się swoimi prawami i nie trzeba tego przenosić na życie prywatne, nie ma takiej konieczności. Tak jak zwyczajni ludzie, czasami mam humor i chcę w towarzystwie opowiedzieć kawał, a czasami nie.

[Dariusz "Kamol" Kamys]: Też ma znaczenie towarzystwo. Jeśli znajdujemy się wśród zupełnie nowych osób, to wiadomo, że trochę inaczej się zachowuję, a inaczej w gronie przyjaciół. Myślę, że im więcej lat, tym większe parcie, żeby błyszczeć w towarzystwie. Scena w zupełności wystarczy.

[Joanna Kołaczkowska]: Wyobraziłam sobie, że górnik przynosi swoją pracę do domu...

[Dariusz "Kamol" Kamys]: ...albo policjant i pałuje biesiadników.

[Joanna Kołaczkowska]: Na ile znam nasze grono, nikt nie lubi tego oczekiwania od nas, że będziemy niezwykli.

[Łukasz "Lopez" Pietsch]:
Tym bardziej, że trafiają się osoby w otoczeniu, które wymagają: „Ty jesteś z kabaretu, to dawaj teraz jakiś kawał”.

[Joanna Kołaczkowska]: Nieraz słyszeliśmy „Ale smutasy!”

[Dariusz "Kamol" Kamys]: Ja mam na to sposób: jak ktoś mnie nagabuje, to mówię, że ja nie pracuję, a poza tym nie stać go. I mam wtedy spokój.

Gdyby nie kabaret, kim bylibyście dzisiaj?

[Joanna Kołaczkowska]: Ja bym była jakąś lokalną piosenkarką albo aktorką. Może miałabym jakiś zespół albo bym tańczyła, albo grałabym w teatrze. Któraś z tych rzeczy. Ewentualnie zoo.

[Dariusz "Kamol" Kamys]:
Ja bym prawdopodobnie był dyrektorem cyrku pcheł. To jest mały biznes, można spakować go w pudełko od zapałek.

[Tomasz Majer]:
Ja bym pracował albo w domu kultury, albo byłbym szefem kuchni. To są dwa moje wyuczone zawody.

[Łukasz "Lopez" Pietsch]: Ja bym był trenerem w dwudziestej siódmej lidze okręgowej, gdzie bym chodził i dostawał 300 złotych.

[Joanna Kołaczkowska]:
Jak widać, wszyscy mamy skromne oczekiwania finansowe.

[Tomasz Majer]: Mielibyśmy, gdyby nie kabaret.

[Dariusz "Kamol" Kamys]:
Jak widać, kabaret uratował nam życie. Dzięki temu żyjemy na jakimś poziomie i myślę, że nasze dzieci są wdzięczne losowi.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Jak działają oszuści - fałszywe SMS "od najbliższych"

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Wywiad z Kabaretem Hrabi. "Co jest śmieszne" w Gnieźnie - Gniezno Nasze Miasto

Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto