Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Za nasze grzechy

Rozmawiała Romana BRZEZIŃSKA
Fot. K. Mystkowski/KFP
Fot. K. Mystkowski/KFP
Mękę Pańską, nazywaną Pasją, czytamy dziś uroczyście w kościołach. Krzyż Chrystusa mówi o naszym grzechu i o miłości Jezusa do nas. Jednak uznanie własnego grzechu i prośba o przebaczenie, co więcej, uznanie ...

Mękę Pańską, nazywaną Pasją, czytamy dziś uroczyście w kościołach. Krzyż Chrystusa mówi o naszym grzechu i o miłości Jezusa do nas. Jednak uznanie własnego grzechu i prośba o przebaczenie, co więcej, uznanie Chrystusa za Mesjasza, Zbawiciela i Pana, sprawia wielką trudność! – Na ból męki Chrystusowej – żal przejmuje bez wymowy. / Uderz, Jezu, bez odwłoki / w twarde serc naszych opoki – śpiewamy od wieków w Gorzkich Żalach. Ci, którzy nie przestraszyli się konfesjonału wiedzą, że: „życie w Chrystusie Jezusie, wyzwoliło cię spod prawa grzechu i śmierci.” (Rz 8,1).

Rozmowa z ks. prof. Tomaszem Węcławskim,
prodziekanem Wydziału Teologicznego UAM

Mówiąc żartobliwie - o wyższości świąt Bożego Narodzenia nad świętami Wielkiej Nocy świadczy fakt, że rozumiemy, co to znaczy się narodzić, trudniej nam zdać sobie sprawę z tego, co to znaczy zmartwychwstać. Nie mamy wystarczającej wyobraźni?

- Przyczyna tej trudności związana jest z tym, że zmartwychwstanie dotyczy tajemnicy śmierci, wobec której tak naprawdę jesteśmy bezradni. Wszystkie wyobrażenia o życiu wiecznym czerpiemy z tego, co wiemy o życiu doczesnym. Zmartwychwstanie Jezusa bardzo wielu ludzi traktuje dlatego jako powrót do życia ziemskiego.

Czy za takim myśleniem kryje się poważny błąd teologiczny?

- Wielu myśli, że Jezus na chwilę był umarły - na dwie noce i jeden dzień, a potem znowu żyje. Widzą jedynie, że Jego życie po zmartwychwstaniu nie podlega już tym ograniczeniom, którym podlegało przedtem. Zazwyczaj podaje się przykład pojawienia się Jezusa w Wieczerniku mimo drzwi zamkniętych. To miałoby pokazywać cudowność czy niezwykłość tego ciała, w którym Jezus zmartwychwstał.

Czy bardzo się mylą?

- To jest prawda i nieprawda. Jezus prawdziwie
zmartwychwstał w swoim ciele, ale zmartwychwstanie w żadnym sensie nie jest powrotem do życia ziemskiego.

Jak wobec tego zrozumieć rzeczywistość zmartwychwstania?

- Jest ona przede wszystkim przedmiotem wiary i tylko w wierze można ją widzieć. Zauważmy, że Jezus zmartwychwstały nie daje się widzieć komukolwiek, a tylko tym, którzy w Niego uwierzyli. „Widzieć” i „wierzyć”, to jest ta sama sprawa. Nie ma ani jednego sygnału czy śladu, żeby ktokolwiek, kto ostatecznie nie uwierzył, widział Jezusa po zmartwychwstaniu. Mamy tu do czynienia z tajemnicą nowego życia dostępną w wierze i widzialną dla oczu wiary.

Prof. Świderkówna porównuje życie do poczwarki motyla, mówi że umieramy wtedy, kiedy motyl jest gotowy do wyfrunięcia...

- Można tak przy pewnych zastrzeżeniach powiedzieć. Dosyć często porównuje się też śmierć do narodzin. Zwłaszcza moment przejścia z łona matki do życia bardziej samodzielnego, które rodzącemu się małemu człowiekowi wcale się nie podoba. Noworodki krzyczą po urodzeniu, bo u mamy było dobrze, było ciepło i bezpiecznie, a teraz wchodzą w inny, obcy świat. To jest pewien obraz przejścia do nowego życia, ale przecież granica śmierci jest nierównie głębsza i silniejsza, niż takie obrazy są w stanie powiedzieć.

Co ksiądz powie osobie wierzącej, która staje w obliczu śmierci?

- Nic, co przeżyłeś, nie zginie. Wszystko będziesz miał na nowo, ale inaczej, niż za swojego życia.

Będziesz żył jako ciało i dusza?

- Tak, z tym, że tego jak się żyje po śmierci, nikt nie jest w stanie sobie wyobrazić. Ale to jest to samo życie, całe i takie, jakie było naprawdę.

To nie znaczy chyba, że to, co już przeżyliśmy, będziemy przeżywać raz jeszcze?

- Nie. To, co przeżyliśmy, będziemy mieli na nowo.

W credo mówimy, że wierzymy w ciał zmartwychwstanie. Zmartwychwstajemy z duszą i ciałem?

- Tak, z tym, co się składa na nasze życie. Przecież nasze ciało ulega zmianom w czasie - to nie jest martwa czy zamknięta tożsamość. Tożsamość w zmartwychwstaniu nie polega na tym, że odzyskuję jedną postać mojego ciała - lepszą lub gorszą, ale że dzięki Bogu mam na nowo całe moje życie cielesne i duchowe zarazem.

No właśnie, niektórzy mówią, że w ,,życiu po życiu”, nasze ciało będzie najładniejsze - takie, jak w najlepszym okresie pobytu na ziemi...

- Niektórzy tak myśleli - mówili, że będziemy wyglądali jak wtedy, kiedy mieliśmy 33 lata, bo Jezus umarł, kiedy miał 33 lata. Ale to mi się wydaje dość absurdalne. Gdyby wszyscy mieli być jako zmartwychwstali w tym jednym wieku i postaci, niezależnie od tego, czy takich lat dożyli i ile przeżyli jeszcze później, to wydaje się sytuacją dość dziwaczną. Nie sądzę, żeby Pan Bóg przygotowywał nam takie dziwne sytuacje.

Wierzymy jednak, że się tam rozpoznamy - zarówno siebie samych jak i siebie nawzajem?

- Będziemy wiedzieli, że my sami żyjemy na nowo i że ci inni, którzy się w naszym życiu znaleźli, też żyją razem z nami. A wszystko, co się nam w tym życiu nagromadziło, tam także będzie: wszystkie odniesienia, relacje, przeżycia, wszystkie rzeczy dobre i złe.

Jak to złe?

- Złe o tyle, o ile one też zapisały się w naszym życiu, ale zarazem tak, że za sprawą łaski jesteśmy już wolni od tego zła, chyba żebyśmy sami chcieli w tym złu tkwić, to wtedy jest stan potępienia.

Mówimy - ,,tam”, ,,na tamtym świecie”, to znaczy gdzie?

- Poza granicą śmierci, to niekoniecznie musi oznaczać jakieś miejsce, jak je teraz rozumiemy.

Ci, którzy stoją przed perspektywą bliskiej śmierci, najczęściej boją się tego i trudno im się z tym pogodzić. Zadają pytania - co będzie z sądem? Kiedy ten sąd nastąpi - czy zaraz po śmierci, czy w dniu Sądu Ostatecznego?

- I tu, i tu. Wiara Kościoła mówi o sądzie szczegółowym w godzinie naszej śmierci i o sądzie ostatecznym na końcu czasów. W godzinie śmierci nasze życie zostaje zamknięte pod jednym względem - naszych własnych wyborów. Spotkanie z Bogiem oznacza słowo prawdy o naszym życiu ze strony Boga, słowo, które pokaże nam, co się naprawdę w tym naszym zamykającym się właśnie życiu stało.

A na końcu czasów?

- Wtedy wszystkie rzeczy zostaną ostatecznie osądzone. Mamy świadomość, że ludzkie życie na ziemi nie do końca zamyka się, kiedy człowiek umiera, ale to, co tu zrobiliśmy, nadal oddziałuje. Chociażby przez to, co zrobiliśmy dla drugich ludzi - dobrego czy złego. W pewnym sensie skutki każdego ludzkiego życia trwają do końca świata.

W jakim sensie?

- Kiedy np. dobrze lub źle kształcimy lub wychowujemy dzieci. To ma wpływ na następne pokolenia i nasze ślady w nich pozostają. W tym sensie ostatnie słowo Boga nad całą rzeczywistością stworzoną jest możliwe wtedy, kiedy się skończą dzieje tego świata. Kiedy ta godzina nastąpi, to jest poza naszą wiedzą, ale jest przedmiotem naszej wiary, że rzeczy stworzone nie są wieczne.

Dlaczego najnowsza książka księdza ma tytuł ,,Pokochać własne życie”? Czy rzeczywiście jest problem w tym, że własnego życia nie kochamy?

- Myślę, że jednym z najważniejszych motywów chrześcijańskiego myślenia o życiu człowieka jest motyw pojednania się i to w potrójnym wymiarze: ze sobą, czyli z własnym życiem, z innymi ludźmi i z Bogiem. Te trzy pojednania są złączone, a źródło mają w Bogu. Człowiek nie może się dobrze pojednać z własnym życiem ani z drugimi bez Boga. Jak próbuje bez Boga, to się okazuje, że nie jest zadowolony, nie jest pojednany ze sobą, bo nie jest w stanie kochać do końca ani siebie, ani drugich.

Wielkanoc jest czasem pojednania, a tymczasem przeżywanie świąt wielkanocnych zakłóca atmosfera koncentracji na komercyjnych gadżetach, pojawiły się nawet bombki malowane w pisanki i zajączki...

- Pierwszą sprawą „świąteczną” jest, żeby chrześcijanie sobie uświadomili, czym jest ich Święto. Chodzi o to, by ten czas przeżyć według istoty naszej wiary. To znaczy w postaci liturgii sakramentów: trzech Wielkich Dni, które są istotą tych świąt – od Wielkiego Czwartku do Niedzieli Zmartwychwstania. Jeśli tak będzie, wtedy zobaczymy, jak śmieszne i nieistotne są różne „komercyjne ornamenty” wokół tych Świąt. Jeżeli wszystko sprowadza się do kilku zwyczajów, podtrzymywanych przez jednych, żeby sprawić sobie miły nastrój, a przez innych, żeby napędzać handel, to tak naprawdę Święta w tym nie ma. A szkoda.

Może święta powinny być momentem, w którym zaczniemy traktować nasze życie poważnie?

- Ludzie traktują zazwyczaj swoje życie poważnie, tylko że zarazem nie bardzo wierzą, żeby udało się im jeszcze coś wielkiego z nim zrobić. Święta są po to, żeby w to właśnie uwierzyć, że dzięki Bogu da się coś bardzo ważnego zrobić z tym naszym życiem, że to nigdy nie jest beznadziejna sprawa.

Polacy siedzą przy śniadaniu wielkanocnym, są dla siebie mili, ale nadal trawi ich wewnętrzny niepokój o przyszłość...

- Jeżeli uczciwie przystąpili do sakramentów, które odnawiają całe nasze życie, to mogą naprawdę spokojnie siedzieć przy śniadaniu wielkanocnym.

od 12 lat
Wideo

Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na poznan.naszemiasto.pl Nasze Miasto