Zamknięte sklepy, puste ulice, radiowozy nadające przez głośniki komunikat: zostań w domu, nie daj wygrać wirusowi. Kiedy w Gnieźnie wykryto pierwszy przypadek koronawirusa, na społeczeństwo padł blady strach. Nikt nie znał przeciwnika, który zaatakował z zaskoczenia. Kto wówczas spodziewał się, że z odległych krajów nadejdzie atak?
- Wrażenia po wystąpieniu pierwszego przypadku zakażenia koronawirusem w Gnieźnie są i będą niezapomniane. Był to wielki szok dla nas wszystkich. O epidemii uczyliśmy się z podręczników, nikt nie sądził, że przyjdzie nam żyć w jej czasach i zmierzyć się z tym co to kwarantanna
– opowiada Anna Stejakowska, dyrektor gnieźnieńskiego Sanepidu, dodając:
- Powiedziałabym, że to był stan wojny. Przeciwnikiem był wirus, który przyszedł znienacka. Nikt nie wierzył, że dotrze do Polski.
Pierwsze ognisko, pierwsze trudne decyzje
Kulminacją wydarzeń pierwszych dni epidemii w Pierwszej Stolicy Polski było pierwsze w Wielkopolsce, a może i w całej Polsce duże ognisko chorych w zakładzie pracy. Pracownicy jednego z zakładów zachorowali.
- Na początku epidemii w powiecie gnieźnieńskim, było jedno bardzo duże ognisko zakażonych w zakładzie pracy. Wtedy jeszcze nie wiedzieliśmy do końca z czym się zmagamy, byliśmy jako społeczeństwo sparaliżowani, co to będzie dalej? Obrazki z telewizji z Włoch były przerażające
– mówi A. Stejakowska, która wspomina, że podjęła wówczas trudną – jak na „tamte” czasy decyzję: testujemy wszystkich pracowników. To był strzał w dziesiątkę. Większość pracowników z pozytywnym testem przechodziła zakażenie bezobjawowo. Gdyby nie decyzja o masowym wykonaniu testów, transmisja wirusa byłaby znacznie większa.
Będziemy żyć z koronawirusem
Wszystko wskazuje na to, że przyjdzie nam żyć z koronawirusem.
- To jest pandemia, z którą będziemy się zmagać pewnie dłuższy czas i realną bronią, jaką posiadamy są szczepienia, przestrzeganie zasad dotyczących właściwego noszenia maseczek, zachowywania dystansu społecznego i dezynfekcji
- mówi kobieta.
- Nigdy się go nie pozbędziemy i on w naszym społeczeństwie będzie. Jest bardzo groźny teraz, dlatego, że jest nowym wirusem i podlega mutacjom. Dodatkowo, nie wszyscy są na niego zaszczepieni więc nie ma odporności populacyjnej. Myślę, że w sytuacji, kiedy większość społeczeństwa będzie zaszczepiona, wirus nie będzie miał możliwości rozprzestrzeniania się, ale chyba nie pozbędziemy się go na zawsze
– dodaje.
Mimo, że liczba zakażeń rok temu w porównaniu do obecnej sytuacji w powiecie była znacznie mniejsza, kwietniowa kwarantanna narodowa była przestrzegana.
- Na początku, jako społeczeństwo stanęliśmy na wysokości zadania. Wszyscy się przejęliśmy, dostosowaliśmy się do zasad kwarantanna. Niestety, teraz społeczeństwo oswoiło się z wirusem, a nawet jego część uważa, ze wirusa nie ma
– wspomina zarządzająca miejscowym sanepidem.
- W weekend byłam jako klient w sklepie. Widziałam, jak wygląda przestrzeganie zasad, a w zasadzie widziałam, jak przez większość osób nie są przestrzegane zasady. Porównując osoby lekceważące przepisy, zestawiając je z osobami walczącymi na pierwszym froncie, medyków, pielęgniarek i ludzi pracujących ciężko w szpitalach, to sytuacja jest przykra
– dodaje, mając nadzieję, że po zaszczepieniu populacji świat powróci do życia.
365 dni pandemii w Gnieźnie. To była i jest wojna
Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?