Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Codzienność na świecie przybiera coraz bardziej ponure barwy. Relacje naszych rodaków z Niemiec, USA i Chin

Redakcja
Z koronawirusem obecnie walczy cały świat. Martwimy się o zdrowie naszych bliskich mieszkających za granicą. Zapytaliśmy naszych rodaków mieszkających w różnych krajach o sytuację tam na miejscu. Dziś przedstawiamy obraz z Niemiec, USA i Chin

Codzienność na świecie przybiera coraz bardziej ponure barwy. Relacje naszych rodaków z Niemiec, USA i Chin
Jak wygląda w tych krajach codzienność? Relacjonują nam Polacy mieszkający zagranicą. Zebraliśmy liczne wypowiedzi, które chcemy przedstawić Wam cyklicznie. Zaczęliśmy od relacji z Włoch, dziś przedstawiamy obraz z Niemiec, USA i wracających już powoli do normalnego życia Chin.

Berlin - „miasto zasłynęło z corona-party”

- Pandemia koronawirusa dosięgnęła także Berlin, który nie raz wydaje mi się być wyspą gdzieś w Niemczech, która jest kulturowo i społecznie od nich odizolowana. Berlin, będąc mieszanką ludzi z różnych stron świata, ma swoją energię i magię, ale również wartości. Jedną z nich jest wolność ponad wszystko. I ta wolność właśnie została aktualnie bardzo ograniczona w związku z rozprzestrzenianiem się pandemii koronawirusa - przyznaje Paulina,która od kilku lat mieszka i pracuje w stolicy Niemiec.

Dalej Paulina wymienia wszelkie obostrzenia związane z ograniczeniem rozprzestrzeniania się wirusa. Te są bardzo podobne do zakazów i nakazów panujących obecnie w Polsce. Jednak jak twierdzi nasza rozmówczyni, Niemcy długo bagatelizowali zagrożenie, z czasem jednak zrozumieli powagę sytuacji.

- Teraz już ludzie słuchają się obostrzeń, ale długo, w porównaniu do Polski, były one bagatelizowane. Berlin zasłynął nawet z tak zwanych corona-parties, które były imprezami np. w parkach, ale również w domach. Teraz już jest spokojniej, bo ludzie wzięli sobie do serca powagę sytuacji - mówi.

Jak dalej twierdzi Paulina, której bardzo bliskie są społeczne działania i która zawsze chętnie się w nich udzielała, obok obostrzeń są też bardziej pozytywne konsekwencje zaistniałej sytuacji. -Ludzie się solidaryzują, pomagają osobom starszym, życzą sobie zdrowia stojąc w kolejkach do kasy, produktywnie pracują z domu, wymieniają się puzzlami, odkładają papier toaletowy dla osób starszych w supermarketach, od samego rana uprawiają sport w pojedynkę, mają lekcje tańca przez internet próbując ratować miejsca, w których zawsze chętnie się spotykali - mówi.

Pytamy jak ona sobie radzi z dala od rodziny i ojczystego kraju? - Ja poszłam z falą uprawiających sport i produktywnie pracujących z domu. „Część mnie” jest zadowolona, że nareszcie jestem w stanie zaplanować sobie czas tak jak chcę. Ta „część” czuje się również bezpieczna, ponieważ w sklepach nie brakuje żywności i lekarze przyjmują normalnie. Inna „część mnie” czuje jednak wielką niepewność wokół kwestii powrotu do Polski, gdzie żyją moi bliscy -przyznaje. - Bacznie oglądając gesty solidarności mające miejsce w Polsce, jak szycie maseczek, zbiórki pieniędzy, zbieranie jedzenia dla medyków, z każdym dniem coraz bardziej tęsknię za tym rodzajem solidarności. Mimo że ona też tutaj w Berlinie jest, ta solidarność w polskim wydaniu jakoś jest bliższa memu sercu i jakoś bardziej trzyma mnie przy nadziei w ludzką dobroć i jakiś znikomy sens przesłania w tej pandemii -dodaje na koniec.

Laupheim - inne barwy codzienności

- Nastrój Laupheim jest ponury. To nie jest to samo miasto, jakie było nie tak dawno. Codzienność przybrała inne barwy, co trochę przytłacza ludzi. Z trudem, trzymamy sie wszelkich zarządzeń- pisze pani Hania z Niemiec. - Nie ma sąsiedzkich spotkań koło bloku, wycieczek rowerowych, place zabaw dla dzieci świecą pustkami, życie rodzinne, towarzyskie umarło. Pozostaje telefon, skype - wymienia. -Najgorsze jest to, że zminimalizowany jest też kontakt z wnukami. Nie mieszkamy razem, poruszamy się w różnych środowiskach. Rozmowy telefoniczne to nie to samo co bezpośrednie spotkanie - żali się pani Hania.

Nowy York - „przekroczyliśmy chińską barierę śmiertelności”
- Bardzo smutna sytuacja w USA! Przekroczyliśmy chińską barierę śmiertelności - zaznacza już na wstępie pani Katarzyna z Nowego Yorku. - Za nami jest pierwsza fala szoku. Nikt nie był na to przygotowany, mimo to, że ostrzegali! Teraz wpatrujemy się w telewizory i słuchamy wiadomości. Niektórzy nawet mówią, że atmosfera jest podobna do tej jaka była po 11 września. Bardzo dużo ludzi zostało bez pracy - dodaje pani Katarzyna.

Amerykanie popadli w panikę, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyli

- Do sklepu chodzę sama i staram się też zrobić zakupy naszej sąsiadce, która ma 86 lat. Półki, które zawsze były wypełnione po brzegi, świecą pustkami. W wielu sklepach trzeba mieć szczęście, żeby załapać się na dostawę ręczników papierowych, papieru toaletowego, czy też środków do dezynfekcji! Amerykanie popadli w panikę, bo nigdy czegoś takiego nie doświadczyli. Bardzo dużo ludzi przeraża ta sytuacja, jak również liczba zgonów, ale z drugiej strony pojawia się bardzo dużo lokalnych inicjatyw, wzajemnego wsparcia, życzliwości i chęci pomocy. Ludzie podnoszą się wzajemnie na duchu - mówi.

- Z racji tego, że zamknięto płace zabaw i parki pojawiła się inicjatywa wystawienia w oknach pluszaków i własnoręcznie zrobionych obrazków, aby dzieci na spacerach mogły się czymś zająć - opowiada o jednej z takich miłych gestów.

Sami też zorganizowali miłą niespodziankę dla koleżanki ich 13-letniej córki!
- Olivii koleżanka obchodziła urodziny. Zrobiłyśmy baner z życzeniami i przejechaliśmy koło jej domu. Mama dziewczynki zadbała o to, by córka była w tym czasie przed domem - opowiada

-Potężna machina stanęła na chwilę,byśmy wszyscy odkryli to, co w życiu jest najważniejsze: zdrowie, rodzina i drugi człowiek - kończy swoją wypowiedź.

Szanghaj - „sytuacja wraca do normy”

Tymczasem w Chinach, gdzie swoją „obławę” rozpoczął - siejącą dziś panikę na całym świecie - koronawirus, życie powoli wraca do normy.
- W Szanghaju sytuacja już w zasadzie niemal wróciła do normy. Biznes pracuje, handel też. Jedynie szkoły są wciąż zamknięte. Myślę, że to dlatego, że Szanghaj jest jednak międzynarodową metropolią i zamknięcie szkół ma związek z przypadkami wirusa u przyjezdnych zza granicy. I właśnie dlatego Chińczycy zamknęli granice. Kiedy szkoły będą otwarte, tego władze nie mówią. Sądzimy, że mogą ruszyć od maja, czyli przerwa będzie liczyła pełne 3 miesiące - relacjonuje Michał Bielewicz.

Relacje z Laupheim, Nowego Yorku i Szanghaju pomogła zebrać pani Małgorzata Tomczak, prezes Klubu Nauczycieli Polski i Polonijnych w Gnieźnie.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto