Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Dawid F., oskarżony o zabójstwo młodszego kolegi w Gnieźnie usłyszy wyrok. "Nie będę mógł spojrzeć normalnie w lustro bez pogardy do siebie"

Justyna Piasecka
Justyna Piasecka
Wideo
od 16 lat
Zakończył się proces Dawida F., oskarżonego o brutalne zabójstwo 17-letniego Mateusza. W czwartek Sąd Okręgowy w Poznaniu ma wydać wyrok w tej sprawie. Oskarżony - jak twierdzi - nie pamięta, co dokładnie stało się w listopadzie 2021 roku. Przyznał się do pobicia kolegi, ale jak zapewnia, nie chciał go zabić. - Gdyby wyrzuty sumienia miały twarz, miałyby twarz Dawida F. - powiedział przed sądem obrońca oskarżonego adw. Jędrzej Kwiczor.

Procesowi Dawida F., który odpowiada przed Sądem Okręgowym w Poznaniu za zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem młodszego kolegi, towarzyszyły ogromne emocje. Po jednej stronie sali był on – młody chłopak, który wpadł w sidła nałogu. Na pierwszej rozprawie padł na kolana i płacząc, błagał rodzinę swojego zmarłego kolegi Mateusza o przebaczenie. Po drugiej stronie, naprzeciwko oskarżonego, siedziała zrozpaczona matka, która straciła ukochanego syna. Oskarżonego nazywała „potworem”.

Czytaj też:17-letni Mateusz z Gniezna został skatowany na śmierć tak, że nie poznała go własna matka. Oskarżony twierdzi, że nic nie pamięta

Choć proces właśnie dobiegł końca, to wciąż nie wiadomo, co dokładnie stało się feralnej nocy 21 listopada 2021 roku w Gnieźnie. Rodzina Mateusza, jak i prokuratura uważają, że 17-latek został brutalnie skatowany przez Dawida F. Jak ustalili biegli, chłopak doznał 23 obrażeń, w tym 12 w obrębie głowy i twarzy. W szpitalu Mateusza nie poznała własna matka. Rozpoznała go dopiero po tatuażu.

Sam oskarżony – jak twierdzi – niewiele pamięta. Przyznał, że uderzył Mateusza dwa razy. Jednocześnie uważa, że kolega dosypał mu coś do drinka podczas ich wspólnego spotkania w domu Dawida F.

Śmierć Mateusza z Gniezna. Jego kolega oskarżony o zabójstwo

19-letni wówczas Dawid F. planował rozpocząć studia na Politechnice Poznańskiej. Przeszkodą okazał się jego nałóg. Był uzależniony od narkotyków. Z problemem tym zmagał się nie tylko on, ale też jego koledzy. W końcu 19-latek postanowił zerwać z nałogiem. Z rodzicami umówił się, że co dwa dni będą wykonywać mu testy na obecność narkotyków.

12 listopada 2021 roku Dawid F. został sam w domu, jego rodzice wyjechali na weekend. Chłopak dobrze wiedział, że gdy wrócą, sprawdzą, czy nie brał narkotyków.

W pewnym momencie zadzwonił do niego Mateusz. Poprosił, by odebrał go z imprezy na działkach, bo jest oskarżany przez kolegę Aleksa o kradzież pieniędzy. Przyjaciele wrócili razem do domu Dawida, gdzie pili alkohol. Mateusz miał zaproponować koledze lek psychotropowy.

– Wziąłem te tabletki, Mateusz mówił, że się po nich uspokoję i nie będzie mnie ciągnęło do narkotyków

– zeznał podczas pierwszej rozprawy oskarżony.

Dodał, że jego 17-letni kolega palił też marihuanę i brał metamfetaminę. Kiedy skończył im się alkohol, pojechali po drugą butelkę wódki.

– W pewnym momencie obudziłem się około godziny 5. Wydawało mi się, że usnąłem po tych tabletkach. Mateusz zaproponował, żebyśmy wypili rozlane szoty wódki. Poszedłem najpierw do toalety, kiedy wróciłem, dostrzegłem, że portfel leży w innym miejscu, ale nie poruszałem tego tematu

– powiedział.

Dalej wyjaśnił, że kiedy sięgnął po szklankę i wypił jej zawartość poczuł charakterystyczny gorzki smak. Zapytał Mateusza, czy nie pomylił szklanek albo czegoś mu nie dosypał.

– Wtedy Mateusz zaczął się awanturować, że nic nie dosypał. W końcu zaczął odgrażać się w agresywny i pobudzony sposób. Mówił wulgarnie, że zaraz mnie zabije. Próbował wziąć ze stołu butelkę z wódką i od tamtego momentu pamiętam, że zanim zdążył ją chwycić, uderzyłem go prawą ręką, później jeszcze raz, kiedy leżał już na ziemi. Nie pamiętam, co było dalej. Mam przebłyski świadomości, że była jakaś szmatka, krew. Nie pamiętam, co działo później aż do momentu przesłuchania w prokuraturze

– twierdzi Dawid F.

I dodał: – Idąc na przesłuchanie byłem odcięty od świata. Jedyne co wiedziałem to to, że się pobiliśmy z Mateuszem. Na początku nawet do mnie nie dotarło, że Mateusz nie żyje.

Dawid F. przyznał się przed sądem do posiadania narkotyków – o co też został oskarżony – oraz do pobicia Mateusza. Jednocześnie podkreślił, że nie chciał go zabić.

Koniec procesu Dawida F. z Gniezna, oskarżonego o zabójstwo kolegi

We wtorek, 12 września odbyła się ostania rozprawa. Strony wygłosiły mowy końcowe.

Prokurator domaga się dla oskarżonego kary 25 lat więzienia, pozbawienia go praw publicznych na okres 10 lat oraz zapłaty 200 tys. zł zadośćuczynienia na rzecz matki Mateusza.

W swojej mowie końcowej prokurator Wojciech Markiewicz przypomniał słowa oskarżonego, który mówił, że motywem jego ataku było odkrycie kradzieży 50 zł na jego szkodę.

- Oskarżony Dawid F. mówi nam, że został zaatakowany, że się bronił, że został uderzony jako pierwszy, że uderzył małoletniego pokrzywdzonego tylko raz, może dwa. I dodaje, że został podstępnie odurzony przez małoletniego pokrzywdzonego, który miał mu dorzucić narkotyk do drinka. Co o tej wersji zdarzeń mówią nam zgromadzone dowody? 23 obrażenie - tyle biegli ujawnili na ciele zmarłego pokrzywdzonego. Ile obrażeń ujawniono w toku oględzin na ciele Dawida F.? Żadnego

– mówił prokurator.

I dodał: - Na nagraniach z telefonu komórkowego ofiary (…) zarejestrowano, jak Dawid F. zadaje ciosy, cierpienie bezwładnie leżącemu na posadce pokrzywdzonemu. Pokrzywdzony nie był w stanie wówczas się podnieść, ani nawet odsłonić. Przed czym wówczas oskarżony miał się bronić i jakie zagrożenie stwarzał dla niego małoletni Mateusz?

Prokurator podkreślił, że "w sprawie mamy do czynienia z zabójstwem i to z zabójstwem szczególnie okrutnym".

- Na nagraniach ze zdarzenia okrucieństwo to zarejestrowano. A uwzględniając rodzaj i ilość obrażeń, jakich doznał pokrzywdzony, powiedzieć trzeba, że okrucieństwo to zarejestrowano tylko częściowo. Oskarżony celowo nagrywał zdarzenia, kierując ujęcia w stronę głowy ofiary (…) Unosił bezwładną głowę pokrzywdzonego do góry, a następnie opuszczał ją tak, że ten uderzał twarzą w zakrwawioną posadzkę. To co odnotowano jest tak nieludzkie, bezwzględne i okrutne, że gdyby nie ten dowód, trudno byłoby uwierzyć, że ten młody człowiek, student prowadzący względnie normalne życie, jest do tego zdolny

- wskazał prokurator.

O karę dożywotniego pozbawienia wolności i zapłatę 300 tys. zł zadośćuczynienia dla matki Mateusza domagali się z kolei jej pełnomocnicy.

Głos zabrała także matka Mateusza, która zwróciła się do sędzi i ławniczek.

- Jak by panie się poczuły jako matki, jakby straciły swoje dzieci? Czy panie chciałyby, żeby ten zwyrodnialec chodził po ulicy? Jakby pani chociaż tym jednym wyrokiem, dając mu dożywocie, uratowała chociaż jedno życie, jedną rodzinę, żeby nie cierpiała

– mówiła zapłakana kobieta.

Z kolei adwokat Jędrzej Kwiczor, obrońca oskarżonego jest przekonany, że Dawid F. rzeczywiście nie pamięta tego, co się wydarzyło i poprosił sąd o wymierzenie sprawiedliwego wyroku.

- Jestem pewny, że ten mężczyzna tego nie pamięta. Wiem to stąd, że to ja przekazałem mu tę najgorszą wiadomość, że Mateusz nie żyje. Tego obrazu strachu przebiegającego przez jego twarz i tego bólu, żalu lęku - wszystkich najbardziej negatywnych emocji, jakie mogą tylko u człowieka wystąpić, które zaobserwowałem na twarzy mojego klienta - nigdy nie zapomnę

- powiedział adw. Kwiczor.

Mecenas podkreślił, że nie jest tak, że oskarżony przyznaje się, że uderzył Mateusza tylko dwa razy.

- On tylko tyle pamiętam. Natomiast całą swoją postawą w tym postępowaniu wziął na siebie odpowiedzialność za to, że Mateusz nie żyje i nie możemy wymusić - przynajmniej ja uważam, że nie mam prawa jako obrońca zmuszać mojego klienta, który wyjaśnia szczerze - żeby przyznawał się do okoliczności, których nie pamięta. Także z punktu technicznego wszystkie obrażenia, których doznał Mateusz, padły z ręki Dawida F., ale to nie znaczy, że było to zabójstwo. To nie znaczy, że było to zabójstwo ze szczególnym okrucieństwem

- podkreślił obrońca oskarżonego.

Adwokat Kwiczor odnosząc się do zeznań kolegów pokrzywdzonego i oskarżonego, którzy byli świadkami w tej sprawie, zauważył, że dają one "przerażający obraz młodzieńczej narkomanii, w którą uwikłane było całe to środowisko - Dawid, jego koledzy, Mateusz.

- Dają oni przykład ludzi osamotnionych, których nawet rodzice nie zdają sobie sprawy z tego, że osoby te mogą mieć problemy. Młodzież, która została jeszcze całkiem niedawno pozbawiona relacji społecznych na skutek pandemii - to wszystko odbija się i to wszystko jako prawnicy widzimy każdego dnia w różnych postępowaniach. To jest młodzież zagrożona i do tej młodzieży należał również i Dawid F. i Mateusz

- wskazał.

Obrońca oskarżonego zwrócił też uwagę na błędy policjantów, którzy na miejscu zdarzenia nie zabezpieczyli szklanek, z których pili Dawid F. i Mateusz oraz telefonu pokrzywdzonego, który został później dostarczony policji przez rodziców oskarżonego.

- Jest to błąd karygodny, który powoduje niemożliwość odtworzenia dowodu. Ten dowód mógłby pokazać to, że mój klient nie zażył tego narkotyku dobrowolnie. To nie jest tak, że z zegarkiem w ręku możemy zrekonstruować, że Dawid pije drinka, czuje smak i od razu następuje akcja. To tak nie wygląda. To są zbitki pamięci człowieka, który sam doznał szoku i jest w najgorszym położeniu życiowym. Nie mam wątpliwości, że on tego nie pamięta

- podkreślił mecenas Kwiczor.

Obrońca dodał również: - Gdyby wyrzuty sumienia miały twarz, gdyby jest spersonifikować, miałyby twarz Dawida F. Ten człowiek - nie wiem, czy to łaska czy przekleństwo - że on całości tego zdarzenia nie pamięta, ale poczuwa się do winy, przeprasza – i ja mu wierzę.

O wymierzenie sprawiedliwego wyroku poprosił sąd także oskarżony, który jeszcze raz przeprosił rodzinę zmarłego Mateusza.

- Pragnę na początku jeszcze raz państwa przeprosić i wiem o małej wartości dla państwa moich słów, ale naprawdę niczego w życiu nie żałuję tak bardzo, jak tego co uczyniłem. Nie byłem świadomy tego, co robię i naprawdę nie pamiętam praktycznie niczego z tej nocy. W pełni poczuwam się do winy i zadania wszystkich ciosów, wskutek czego mimowolnie nastąpiła tak tragiczna śmierć mojego - mogę to śmiało powiedzieć - przyjaciela śp. obecnie Mateusza

- powiedział Dawid F.

I dodał: - Naprawdę nie chciałem tego uczynić, bardzo tego żałuję. Pogubiłem się w swoim życiu, lecz chciałem to za wszelką cenę starać się zmienić, naprawić. Chciałem zacząć z powrotem normalnie żyć, a teraz wiem, że nie będzie to już możliwe, to brzemię mi na to nigdy nie pozwoli i tak naprawdę wyrzuty sumienia dręczyć mnie będą bez końca, do końca mojego życia. Niezależnie od wyroku tak naprawdę ukarany będę do końca swojego życia. Nie będę mógł spojrzeć normalnie w lustro bez pogardy do siebie i chodzić codziennie z uśmiechniętą twarzą.

Jesteś świadkiem ciekawego wydarzenia? Skontaktuj się z nami! Wyślij informację, zdjęcia lub film na adres: [email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Dawid F., oskarżony o zabójstwo młodszego kolegi w Gnieźnie usłyszy wyrok. "Nie będę mógł spojrzeć normalnie w lustro bez pogardy do siebie" - Głos Wielkopolski

Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto