Z Łukaszem Naczasem - byłym kandydatem SLD do Sejmu, o przegranych wyborach i przyszłości rozmawia Karol Pomeranek
Po przegranych przez SLD wyborach parlamentarnych "jedynka" z okręgu zaszyła się ponoć w lasach Puszczy Zielonki...
- Nigdzie się nie zaszyłem. Byłem na zaległym, krótkim urlopie poza granicą. Wróciłem z przemyśleniami i z dużą dawką energii, którą zamierzam spożytkować zawodowo i politycznie. Pogłoski o mojej politycznej śmierci należy włożyć zatem między bajki. Zresztą w wieku 28 lat raczej się rozpoczyna, a nie kończy.
Jak ocenia pan wyniki wyborów parlamentarnych? Dlaczego Sojusz Lewicy Demokratycznej przegrał z Ruchem Palikota?
- Moja analiza już została dokonana. Główną przyczyną porażki był brak zdolności SLD do podjęcia nowych tematów z zakresu obyczajowego. W tym wyprzedził nas Janusz Palikot. Osobiście próbowałem podjąć te tematy, ale bagaż SLD nie pozwalał na to. Z jednej strony elektorat nie chciał słuchać o jasnym rozdziale kościołów od państwa, legalizacjach czy związkach partnerskich. Z drugiej Palikot zabrał wszystkich tych, którzy mogli być odbiorcami takich punktów programowych. Problem nie tkwi w kampanii i jej formie, a znacznie głębiej, w od lat nie dostosowywanym programie i jego zakresie. SLD jest jak Kościół Katolicki. Odchodzą od niego wierni, bo nie dostosował się do dzisiejszych czasów. Celibat, konserwatyzm i niechęć do nowego to właśnie błędy kościoła. My też najwyraźniej nie potrafiliśmy dokonać mentalnej zmiany. Czas pokaże czy jesteśmy jako działacze na to gotowi.
Więcej w piątek w "Gnieźnieńskim Tygodniu"
CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?