Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Magnus Zetterstroem: "Kocham gnieźnieński tor!"

Wojciech Prusakiewicz (start.gniezno.pl)
Magnus Zetterstroem
Magnus Zetterstroem start.gniezno.pl
Magnus Zetterstroem w sezonie 2012 będzie zawodnikiem Startu Gniezno. Żużlowiec ze Szwecji ma pomóc zespołowi z Grodu Lecha osiągnąć upragniony cel, jakim jest awans do ekstraligi. Popularny "Zorro" w przeszłości miał już okazję reprezentować barwy ekipy z Grodu Lecha. Było to w 2006 roku, kiedy czerwono-czarni, jako beniaminek I ligi, zajęli wysokie trzecie miejsce. Wystąpił wówczas w dziesięciu meczach i osiągnął średnią wynoszącą 2,064 pkt./bieg. Blisko 40-letni obecnie zawodnik nie dość, że ponownie zasilił szeregi naszej ekipy, to jeszcze został jej nowym kapitanem. Przejął tę funkcję po Krzysztofie Jabłońskim. Reprezentant Kraju Trzech Koron pojawił się w piątkowy wieczór na gali "Złote Orły". Zaraz po niej udało nam się go namówić na rozmowę. Rozmawiał: Wojciech Prusakiewicz (start.gniezno.pl).

Dlaczego zdecydowałeś się na podpisanie kontraktu ze Startem Gniezno?
- Działacze tutejszego klubu zadzwonili do mnie i wyjaśnili sytuację: ich celem jest awans do ekstraligi. Miałem już z tym do czynienia w przypadku Gorzowa i dwa razy Gdańska. Gniezno złożyło dobrą ofertę, dlatego ucieszyłem się, że mogę tu wrócić i pomóc zrealizować przedsezonowe założenie.

Cieszysz się, że gnieźnieńska drużyna będzie miała w swoim składzie tak uznane i silne nazwiska?
- Oczywiście, ponieważ to był również jeden z powodów, dla którego zdecydowałem się podpisać kontrakt. Zależało mi na parafowaniu umowy z możliwie najsilniejszym klubem, a nie jakimś średniakiem. Mam nadzieję, że będziemy naprawdę silni.

Miałeś już okazję reprezentować barwy Startu. Było to w sezonie 2006. Jak się czujesz, powracając do Pierwszej Stolicy Polski?
- Dobrze. Teraz klub wywarł na mnie naprawdę duże wrażenie od samego początku. Jak już wspomniałem, mam nadzieję, że będziemy silnym zespołem. Jestem szczęśliwy, że mogę być jego częścią.

W minionym sezonie gnieźnieńska ekipa była, można powiedzieć, na najlepszej drodze do awansu do Speedway Ekstraligi. Niestety, nie udało się i marzenia o zrealizowaniu tego celu trzeba było odłożyć na przyszły rok. Wierzysz, że w końcu uda się osiągnąć to, na co czekamy od dwunastu lat?
- Tak jak powiedziałeś, było bardzo blisko. Można stwierdzić, że w minionym sezonie Start chciał awansować, a w następnym musi. Myślę, że wszyscy znajdą klucz, przyczynę tego, czego zabrakło w zakończonych niedawno rozgrywkach. Myślę, że najważniejszym jest, ażeby nasza drużyna stanowiła monolit, i to silny. Mamy naprawdę realną szansę na awans.

Wybacz mi, proszę, następne pytanie. Masz już czterdzieści lat i niektórych kibiców z pewnością nurtuje ta kwestia. Jak ty ją postrzegasz?
- Jestem jak stare wino i z roku na rok staję się lepszym zawodnikiem (śmiech). Oczywiście, nie da się ukryć, ile mam lat, ale patrząc na moje wyniki, widać, że wciąż jestem dobry w tym, co robię. Nie mam zatem powodów, by martwić się o swój wiek.

Wróćmy jeszcze na chwilę do sezonu 2006. Byłeś wtedy jednym z najskuteczniejszych jeźdźców Startu. Jak wspominasz tamten okres?
- Ogólnie dobrze, ale powiem szczerze, że klub nie był wówczas zorganizowany tak jak teraz. Czegoś brakowało, a obecnie, o czym zresztą już mówiłem, jestem pod wielkim wrażeniem tego, co tutaj zastałem. Jestem pewien, że dla nas wszystkich nadchodzący czas będzie wspaniały.

Po raz kolejny będziesz miał okazję współpracować z trenerem Lechem Kędziorą. Jaki to szkoleniowiec, według ciebie?
- To osoba związana z żużlem już od wielu, wielu lat. Zna pewne sztuczki i wie, jak wyciągnąć z każdego zawodnika to, co ma on najlepszego. To bardzo ważne, dlatego fajnie, że znów jest w zespole. Nie tylko od jeźdźców zależy, czy drużyna jest dobra, czy nie. Musi bowiem posiadać również dobrego szkoleniowca. Myślę, że Lech Kędziora przyczyni się do awansu do ekstraligi.

W Starcie będzie jeździł także Antonio Lidbaeck, który, podobnie jak ty, jest Szwedem. Ma to dla ciebie jakieś szczególne znaczenie?
- Cieszę się, że Antonio jest w naszej drużynie. To utalentowany zawodnik i z pewnością będzie w stanie zdobywać duże ilości punktów dla zespołu. Ponadto to twarz, którą każdy rozpoznaje.

W sezonie 2010 byłeś stałym uczestnikiem cyklu Grand Prix. Czym były dla ciebie starty z najlepszymi żużlowcami na świecie?
- To było dawno temu, a u mnie, ze względu na wiek, wspomnienia nie zachowują się zbyt dobrze (śmiech). Cieszę się jednak, że rzeczy toczą się teraz tak, a nie inaczej. Byłem kiedyś w Grand Prix i mimo wszystko jestem zadowolony z tego faktu.

Pomówmy teraz troszkę o regulaminie rozgrywek ligowych w Polsce. Chociażby w zeszłym sezonie były inne przepisy w Speedway Ekstralidze, a inne w pierwszej lidze. Nie uważasz, że to trochę dziwne?
- Zawsze są dwie strony medalu - i dobra, i zła. Nie wydaje mi się, ażeby ktokolwiek był w stanie wymyślić zasady, które by zadowoliły każdego. Znajdą się tacy, których one zadowolą, i tacy, których nie zadowolą. Musimy po prostu pogodzić się z tym, co jest. Trzeba starać się wygrywać każde spotkanie, i tyle.

Jak wyglądają twoje przygotowania do kolejnego sezonu?
- Zwyczajnie. Przez zimę wykonuję różnego rodzaju ćwiczenia fizyczne, przygotowuję motocykle, a także szukam sponsorów. Nie robię niczego niezwykłego.

Z tego co mi wiadomo, na mecze Startu będziesz dojeżdżał z Gdańska, gdzie masz mieszkanie...
- Zgadza się, ale mam tam swój drugi dom, bo pierwszy znajduje się w Szwecji. Przy nowej autostradzie całkiem łatwo dostać się z Gdańska do Gniezna. Nie wiem jeszcze, czy będę mógł tutaj pojawiać się już w piątek bądź w sobotę. Czas pokaże.

Jak oceniasz gnieźnieński tor?
- Cóż, kocham go! Jest dla mnie jednym z najlepszych. Zawsze mi na nim dobrze szło, więc mam nadzieję, że uda mi się tę passę podtrzymać także w przyszłości.

Interesujesz się piłką nożną?
- Szwedzką? Oczywiście (śmiech).

Znasz wyniki losowania fazy grupowej Euro 2012?
- Nie... Powiedz mi, proszę, co nieco na ten temat.

Szwecja zagra w grupie D - z Ukrainą, Francją i Anglią. Jesteś zadowolony?
- Niedobrze (śmiech)... Co będzie, to się okaże, ale moim zdaniem, nie jest to dla nas wymarzona grupa. Czekają nas trudne mecze. To jest jednak tylko sport i wszystko może się zdarzyć. Mam nadzieję, że zobaczę Szwedów w finale (uśmiech).

Kto jest twoim idolem sportowym?
- Mam wielu różnych, ale nie jest to ktoś naprawdę szczególny. Jeśli chodzi o żużel, to dla mnie numerem jeden jest Tony Rickardsson. Kiedy byłem młodszy, podziwiałem, oczywiście, Bruce'a Penhalla.

A w piłce nożnej?
- Oczywiście, Zlatan (Ibrahimović, napastnik AC Milan - przyp. red.)! Lubię tego gościa, ale wiem też, że wielu ludzi ma o nim odmienne zdanie. Dla mnie to w tej chwili najlepszy szwedzki piłkarz. Jego styl gry, owszem, jest czasem nieco arogancki, niemniej jednak wychodzi to nam, Szwedom, na dobre.

Poruszyliśmy poniekąd temat twojej ojczyzny. Jaka jest, twoim zdaniem, obecna kondycja szwedzkiego sportu żużlowego?
- Myślę, że całkiem stabilna. Mamy kilku młodych chłopaków, Sądzę, iż w przyszłości mamy szansę stać się silniejsi, niż jesteśmy obecnie.

Uważasz, że Szwecję stać na wywalczenie złotego medalu w przyszłorocznej edycji Drużynowego Pucharu Świata?
- W tegorocznych rozgrywkach było całkiem nieźle. Przed nami jednak długa droga. Jak wspomniałem wcześniej, kilku młodych zawodników puka do drzwi kadry narodowej. Mam nadzieję więc, że wkrótce znajdziemy się na szczycie.

Co robisz w wolnym czasie?
- Spędzam go z rodziną. Moje dzieci mają w tej chwili dziewięć i jedenaście lat. Również zajmują się sportem: uprawiają piłkę nożną, hokej na lodzie, jazdę konną i jazdę na łyżwach. W zimie zawsze staram się gdzieś z nimi przebywać, czy to w hali, czy tam, gdzie moja córka jeździ konno.

Myślisz, że twój syn również zostanie żużlowcem?
- On kocha speedway i też chce jeździć, jak ja. Ma sprzęt do żużla i motocrossu. Uważam jednak, że na wszystko przyjdzie odpowiednia chwila. Póki co dla niego ważne jest uprawianie innych, różnych sportów. Gdy dorośnie, może zacznie zajmować się żużlem zawodowo. Będę wspierał go niezależnie od tego, jakiego dokona wyboru.

Lubisz swój pseudonim - "Zorro"?
- Oczywiście, że tak, ale sądzę, że nie powinienem dłużej się do niego przywiązywać; kiedyś zmienię go na "Zero" albo coś w tym stylu (śmiech). Mówiąc jednak poważnie, bardzo lubię tę ksywkę. Jest ona dobra dla mnie, ale przede wszystkim dla dzieciaków. Zdaję sobie sprawę, że moje nazwisko dla co niektórych osób jest bardzo trudne do wymówienia. Młodsi mogą zatem skojarzyć i połączyć pseudonim "Zorro" z bohaterem między innymi książek czy filmów fabularnych. Tym bardziej, że jest to postać pozytywna. Mam nadzieję, że ja również jestem postrzegany w ten sposób.

Nie wiem, czy się orientujesz, ale "zorro" po hiszpańsku znaczy "lis"...
- Zgadza się, i czasem właśnie jestem lisem, a czasem nawet wężem (śmiech).

Skoro już mówimy o zwierzętach, to powiedz, proszę, czy posiadasz jakiegoś pupila.
- Nie, ale przez całe życie jestem związany z psami, podobnie zresztą jak moi rodzice. Prawdę mówiąc, nie jestem wielkim fanem zwierząt.

Chciałbyś coś dodać na koniec?
- Liczę na to, że kibice dodadzą nam skrzydeł i będą nas wspierać przez cały sezon. Nie możemy mieć wzlotów i upadków, jak to bywa w sporcie, dlatego ważną rzeczą jest, ażeby fani byli ciągle z nami.

Dziękuję bardzo za rozmowę i życzę powodzenia.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

MECZ Z PERSPEKTYWY PSA. Wizyta psów z Fundacji Labrador

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera

Materiał oryginalny: Magnus Zetterstroem: "Kocham gnieźnieński tor!" - Gniezno Nasze Miasto

Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto