Stan zwierzęcia, które trafiło do gabinetu weterynaryjnego, znalezione w jednej z podgnieźnieńskich wsi, był szokiem dla działaczek Towarzystwa Opieki Nad Zwierzętami. Na swój sposób właściciel troszczył się o pupila. Jednak niezaradność i zaniedbanie doprowadziło, do wrośnięcia łańcucha w skórę na szyi.
W takim stanie znalazła psa przejeżdżająca samochodem kobieta. Jeden łańcuch, założony zamiast obroży, wymagał chirurgicznego usunięcia z otaczających go tkanek. Drugi, na którym musiał wcześniej być przywiązany, wlókł za sobą swobodnie. Natychmiast zabrała go do weterynarza, a ten o sprawie powiadomił TOZ.
- Pojechaliśmy na teren wsi, żeby ustalić, kto jest właścicielem psa - mówi Janina Mat-czyńska, działaczka TOZ w Gnieźnie. Szybko udało się znaleźć człowieka, który sam też nie ma najlepszych warunków bytowych. - Twierdził, że nieświadomie zwierzę zaniedbał. Oświadczył, że dobrowolnie pokryje koszty operacji.
To zobowiązanie TOZ dostał na piśmie. Działaczki przechowują w teczce oświadczenie, a także prośbę o rozłożenie tej kwoty - kilkuset złotych - na raty. Skrucha właściciela zdecydowała, że postanowiły, jeśli wpłaci wszystkie części w miarę swoich zarobków, odstąpić od kierowania sprawy do sądu. Nieodpowiedzialnego właściciela gnieźnieńskie działaczki mają jednak na oku - pogodził się też z tym, że nie wolno mu wziąć kolejnego psa.
Tymczasem kundelek zamieszkał z kobietą, która go znalazła i uratowała. TOZ zaznacza, że ludzie nie są obojętni na krzywdę zwierząt. O wiele częściej, niż kiedyś, reagują i proszą o interwencje. Choć miewają wątpliwości, do kogo powinni się zwrócić. Często zaniedbane czy okaleczone zwierzęta, które znajdą porzucone, sami zawożą na leczenie, później dopiero zwracają się do odpowiednich służb, by właściciel został znaleziony i ukarany.
Są też tacy, którzy chętnie przygarniają psy i koty po przejściach. Jadwiga Cicha, która także działa w gnieźnień-skim Towarzystwie Opieki nad Zwierzętami, ma w domu cały zwierzyniec. Wszystkie czworonogi to "znajdy". Do piątki kotów i żółwia dołączył kilka dni temu pies o imieniu Inka.
- Miała trafić do schroniska we Wrześni, bo znaleziono ją w gminie, która umowę ma z tamtejszym schroniskiem, i tam miała czekać na adopcję - opowiada. - Ktoś ją wyrzucił w nocy przy drodze.
Strefa Biznesu: Plantatorzy ostrzegają - owoce w tym roku będą droższe
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?