Projekcje pod wspólnym tytułem "Kino nieposłusznej myśli" realizowane w Gnieźnie to mało znane "perełki" polskiego i nie tylko kina, jak i produkcje czysto niezależne, niekiedy animacja lub dokument. Wszystkie je łączy to, że starają się stawać pytania i szukać odpowiedzi na tematy ważne społecznie, ich twórcy kręcą z pozycji zaangażowanej, przesłanie stawiając wyżej niż samą estetykę obrazu.
Z opisu fabuły mogłoby się wydawać, że "Tańczący jastrząb" to typowy film o awansie społecznym (by nie rzec klasowym) chłopskiego syna Michała Topornego na partyjnego dygnitarza. Jednak dzięki specyficznej formie, gdzie część wydarzeń toczy się właściwie poza kadrem, a odbiorca musi się wielu rzeczy domyślać – ten film staje się niejednoznaczny i jeszcze bardziej wciągający. Ponoć dla Królikiewicza miał on być polską (czy też raczej, ściślej rzecz ujmując, PRL-owską) wersją Obywatela Kane’a - próbą rewizji mitu „awansu społecznego” w społeczeństwie powojennym (mitu nie w sensie nieprawdziwości awansu, ale roli, jaką odgrywał on w zbiorowej świadomości), próbą idącą tą samą drogą co Welles, który analizował w swoim arcydziele mit amerykański.
Przy czym sam reżyser wydaje się również nietuzinkowy. Wystarczy bowiem wspomnieć, że to twórca osobny, pozostający poza głównymi nurtami polskiego kina, który w dodatku od 1995 roku nie nakręcił już żadnej fabuły. I jeszcze człowiek, którego światopogląd (katolicki, antykomunistyczny i nacjonalistyczny) mocno rozmija się ze światem jego obrazów (demokratyczną formą, stosunkiem do władzy czy heretycką religijnością).
Bohaterka Senatorium Miłości tańczy 3
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?