Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Protest nauczycieli - dlaczego się nie udało? [OPINIA]

Łukasz Muciok
Protest nauczycieli - dlaczego się nie udało?
Protest nauczycieli - dlaczego się nie udało? mn
W związku z zawieszonym strajkiem przez nauczycieli, publikujemy tekst Łukasza Mucioka, byłego nauczyciela Zespołu Szkół Ekonomiczno-Odzieżowych w Gnieźnie.

Dlaczego się nie udało?
(przedpołudnie)

Każda grupa zawodowa ma swoją specyfikę, która wynika z warunków pracy, bądź też z predyspozycji osób, dany zawód wybierających. Nie jest więc odkryciem Ameryki określenie „specyficzna grupa zawodowa” w stosunku do nauczycieli. Specyfika ta wynika z kilku aspektów charakterystycznych dla pracy z ludźmi, co w pewnych obszarach mogą zrozumieć tylko osoby pracujące w podobny sposób: terapeuci, pielęgniarki czy pracownicy socjalni.

Wykształcenie wyższe, poparte różnymi podyplomowymi cezurami, oprócz wiedzy, umiejętności, poszerzenia horyzontów, budzi aspiracje. I nie chodzi tu o nie wiadomo jakie zarobki, czy też prestiż społeczny. Zawód ten został zdeprecjonowany już w PRL (problemy pojawiały się już przed wojną), gdyż władza ówczesna stawiała na robotnika, który zarabiał kilkukrotnie więcej od nauczyciela, więc w nowym ładzie społecznym mężczyźni poszli do fabryk, a „belferystyka” się sfeminizowała. Upadek komunizmu rozpoczął ponowny napływ mężczyzn do zawodu, niestety tradycja, gdzie to mężczyzna jest głównym żywicielem rodziny spowodowała, że nauczyciele zaczęli pracować w kilku miejscach. Po prostu nie udało się utrzymać rodziny z pensji, stąd korepetycje, szarpane godziny w kilku szkołach, czy też wieczorne sprzątanie magazynu, a w ostateczności „jeżdżenie Karcherem” po dywanach u ludzi w domach. Nie trudno wyobrazić sobie sytuację, w której twój wychowawca w dzień cię motywuje do nauki, a wieczorem dorabia sobie sprzątając mieszkania i trafia akurat do ciebie. Czy też dorabia sobie wieczorem jako barman w barze, w którym ty – nastolatek pijesz w weekend piwo. Autorytet? Nie sądzę. Nikt tu nie wymagał i nie wymaga specjalnych zachowań, ale jak brakuje do gara, to pieniądze nie śmierdzą. Pachną czasem upokorzeniem, ale jak to mawia jedna nauczycielka „co zrobisz, jak nic nie zrobisz?”. Zwyczajnie chodzi o proste, godne życie. Doprowadziło to do sytuacji kosmicznej.

Zawód jest zabetonowany starymi nauczycielami. Dziesięcioletnia ścieżka kariery z gradacją ok. 500 zł różnicy między najniższym a najwyższym stopniem awansu zawodowego raczej demotywuje, niż zachęca do wyboru tego zawodu. Zatem jeżeli młody nauczyciel, który przychodzi do pracy pełen werwy, kończąc jeszcze zaocznie piąty rok studiów magisterskich zarabia tak mało, że dyrektor musi mu dopłacić (!) do tabelkowego wynagrodzenia dla osoby z kwalifikacjami, ale bez tytułu magistra, gdyż nie osiąga nawet minimalnej krajowej!!! To coś jest nie tak. O powodach strajku powiedziano już wiele, więc nie ma co szczegółów przytaczać. Hasła w stylu „zmieńcie pracę”, czy też „wzięli za zakładników uczniów”, ujawniały totalną indolencję i niezrozumienie problemu. Wszyscy zmieńmy pracę w momencie braku chętnych. Absurd? Niski poziom złożoności poznawczej wielu osób, łykających niczym młody pelikan każdą rybkę przez rząd podrzuconą. A zaprzęgli do tego środki niemałe, nie tylko finansowe.

Misja. Jednym z największych wrogów nauczyciela jest poczucie misji. Specyfika pracy powoduje wzrost empatii wobec podopiecznych. To nauczyciele znają ich problemy, ich sytuacje domowe, dysfunkcje społeczne, to do wychowawców dzwonią ze swoimi problemami lub opowiadają dyskretnie zostając po lekcjach. Podczas strajku niejednokrotnie widać było topiący się lód, który kapiąc w szczelinę skały spowodował jej rozsadzenie. Nawet najbardziej zagorzali strajkujący z każdym dniem, usprawiedliwiając się zawieszali strajk, gdyż „przecież umówiłem się z maturzystami…”, „nie mogę im tego robić…”, „i tak większość będzie strajkować, to ja sam nikomu krzywdy nie zrobię…”. Układanie się z naszymi przecież kolegami-dyrektorami, aby im tylko nie zaszkodzić, „to weźcie się policzcie z kworum, umówcie się kto przychodzi, podajcie mi dzień wcześniej za kogo zrobić zastępstwa, byle nikt się nie przyczepił…”. Wynagrodzenie dyrektora jest pochodną jego wynagrodzenia zasadniczego w zależności od stopnia awansu zawodowego, więc teoretycznie też skorzystałby na podwyżce. Wygrał strach? Stołek? Idea strajku polega na sparaliżowaniu, czyli utrudnieniu pracy szkoły. Więc i dyrektor, pomimo że reprezentuje pracodawcę powinien to rozumieć. Nauczycielem się jest, dyrektorem się bywa….

Problem klasyfikacji, który od początku był oczywistym do rozwiązania przez rząd, spowodował zapętlenie mentalne wielu pedagogów, racjonalizację pomieszaną ze strachem przed wyrzutami sumienia. Obserwowani, niczym szczury w laboratorium, pedagodzy sami sobie wybili zęby wahając się nad klasyfikacją maturzystów, ostatecznie jednak klasyfikując, co już w ogóle zabiło ducha powstania, a rząd szybkim ruchem legislacyjnym postawił tylko kropkę nad „i”, żeby kilku wywrotowcom pokazać biceps. Więc jeśli mówimy o strajku, to znowu pojawia się kwestia utrudnienia, czy ułatwienia załatwienia sprawy rządzącym? „Jaka piękna katastrofa”.

Można by tu poruszyć wiele innych kwestii. Pensum, czy duże, czy małe. Wakacje czy powinny być, czy nie. Na ten temat powiedziano już wszystko za i przeciw, wielu argumentów z racji ich absurdalnego uzasadnienia przytaczać się nie godzi. Nigdy nie uda się zbudować nowego społeczeństwa otwartego, tolerancyjnego, myślącego, wyciągającego wnioski czy też empatycznego, na gruzach podziału społecznego, braku poszanowania konstytucji, przesiąknięciu ideami ksenofobicznymi, czy też bogoojczyźnianymi. Nie będzie autorytetem człowiek, który chodzi do pracy w trzech marynarkach na zmianę, który pracuje w 3 miejscach i w każdym pracuje na 30% swoich możliwości, nie tylko czasowych, ale też dydaktyczno-pedagogicznych. Nie da się obronić sensu wykuwania definicji w dobie powszechnego dostępu do wiedzy. Nowe technologie nie tylko w technice, ale też w nauczaniu, mogą przynieść tylko nowi, pełni idealizmu pedagodzy, którzy masowo wymienią starsze pokolenie nauczycieli. Oni już swoje zrobili walcząc z systemem, który zawsze miał inne priorytety, osiągając apogeum wywołujące strajk. Poziom frustracji i poczucie upokorzenia stały się jeszcze większe. Dzieci już radosne z lekcji wracać nie będą, bo jedną ze spuścizn będzie tzw. „nos na kwintę” u „facetek” i „facetów”, co nie przełoży się na radość z sytuacji edukacyjnej.

Skończą się wycieczki po godzinach. Skończy się rozdawanie prywatnych telefonów, wysłuchiwanie wieczorne szlochów, bo „tata bije mamę”, skończy się pisanie wniosków o pomoce socjalne, zostawanie po lekcjach (niepłatne), żaden nauczyciel ani minuty nie zostanie dłużej niż mu to będzie rozkazane. Nie będzie grilli, konkursów, pięknych okien świątecznych, itp. Będziemy budować posągi bez ducha, ale z podstawowymi umiejętnościami. Taki jest i będzie klimat. Najbliższe kilkanaście, kilkadziesiąt miesięcy czeka nas zima relacyjna. Cóż… Ludzie są tylko ludźmi, więc nie wymagajmy zbyt wiele. Wykształcenie wyższe to i wyższy poziom urażenia dumy. Takie prawo przegranych.

Rząd od początku dobrze się bawił. Schowano „Złoty Uśmiech Edukacji”, wystawiono cynicznie sprawnego pana Dworczyka z nie wiadomo co robiącą, ale wiernie wyznawaną przez twardy elektorat, panią Szydło. Po stronie nauczycieli był pan Broniarz. Oj obsmarowano go ogromnie, choć stwierdzenie o upolitycznieniu strajku bardzo mocno było stwierdzeniem niepełnym. To że opozycja przyklei się do wszystkiego co przeciw rządowi, było oczywiste. Taka jej rola i potrzeba w roku wyborczym. Oddać trzeba panu Broniarzowi, że wziął na barki trudną sytuację, udało mu się ruszyć większość szkół i nauczycieli. Nikt inny by tego nie zrobił, więc tu należy się uznanie. W przykładowych dwóch szkołach z różnych miast powiatowych, do związku należało 5 na 37 osób w jednej, natomiast w drugiej 4 osoby na ok. 60 nauczycieli, a strajkowało w obu 80% grona, które w większości było wyborcami partii rządzącej. Dwie szkoły nie są może reprezentatywne, jednak powyższe wyniki świadczą o małym udziale związków w gronach i dużym poziomie niezadowolenia. Niestety liczby te topniały stopniowo. Cynizm, nienawiść (nazywajmy „hejt” po imieniu) w mediach zrobiły swoje. Propozycje rządowe coraz to gorsze dla nauczycieli, brak informacji odnośnie interpretacji prawa oświatowego i rozwiązywania sporów zbiorowych dopełniły swego. Nikt się nie spodziewał, w którą stronę to pójdzie, chaos interpretacyjny narastał, jedne szkoły strajkowały w dni wolne, inne rozumiały to inaczej, jedni nauczyciele strajkowali w swoje planowe godziny dydaktyczne, inni przez osiem godzin według kodeksu pracy, jeszcze inni 3,6 godziny dydaktycznej dziennie. Tu zabrakło odgórnej interpretacji przepisów, jakiejś jednej kancelarii prawniczej wynajętej przez związki. Chaos powodował napięcie i kolejne dusze sfrustrowane odpływały od strajkujących.

Wielu nauczycieli decydowało się na strajk w związku z solidarnością grupową, choć sytuacja ekonomiczna była przyczyną ich odstąpienia w pewnym momencie od protestu. Za strajk według obowiązującej na dzień dzisiejszy wykładni, nie przysługuje wynagrodzenie. Może to oczywiście zostać zmienione stosownym rozporządzeniem, jednak czy zależeć będzie na tym rządzącym? Nie sądzę. Nikt nie ocenia innych. Nauczycielka samotnie wychowująca dziecko za 2200 miesięcznie może mieć uzasadnione obawy. Choć wiele osób przygotowało się na ten czas, gdyż o strajku wiadomo było od pół roku, więc można było się odpowiednio zaopatrzyć choćby symbolicznie w konserwy. Wiele rzeczy, już mądrzejsi tym doświadczeniem, zrobilibyśmy inaczej. Moment dziejowy tak szybko się nie powtórzy. W Finlandii podobno miesiąc strajkowano, teraz jest tam jeden z najlepszych systemów oświatowych na świecie. Skala może nie ta, ale w Powstaniu Warszawskim, w którym beznadzieja pojawiła się po kilkunastu dniach, trwano do końca. Dziś nie mówi się o tych, którzy odeszli od powstania po kilku dniach, nawet nikt się by pewnie nie przyznał. Właśnie skalałem czyjąś świętość….

Rząd przyjął taktykę podręcznikową. Bankierzy doświadczeni w negocjacjach, nieźle się bawili widząc na żywo case study z podbijania stawek. Na wysoką propozycję oponenta – absurdalnie niska, tak, aby go upokorzyć i pokazać absurd żądań. Tylko że po drugiej stronie nie było zespołu negocjatorów wyrafinowanych, cynicznych wygrywaczy. Byli ludzie przygnieceni frustracją sytuacji, ciągle taplający się w tym cholernym poczuciu misji. Raz już ogłoszono wygraną, było to w sporze z niepełnosprawnymi. Ha Ha Ha!!! No nie potrafili negocjować!!! Ha!!! Niepełnosprawni!!! (…)

Prezydent zaproponował mediacje w Belwederze. W końcu może odkleiłby się od łaty nieokrzesanego pionka prezesa, premier go wyśmiał i zaproponował igrzyska na stadionie. Stadionie Narodowym. Może przyjść każdy. Kilka tysięcy ludzi grillujących przy okrągłym stole (cóż za symbolika, przecież PiS ciągle go krytykuje jako źródło dealu z komunistami). Jednym z tematów ma być nowoczesna szkoła. Czy nie reformowała jej w tym celu pani Zalewska? Cezar z kciukiem w dół. Matrix.

Smutne pokoje nauczycielskie, smutni nauczyciele, smutne dzieci. Emocje niestety zniszczyły wiele relacji, wiele osób ujawniło swoje skrywane zachowania i postawy. Wielu też nie wytrzymało napięcia. Premier i rząd ogłoszą wkrótce sukces. Tylko czy wygrała polska szkoła? Narodem niewykształconym łatwiej się rządzi. Wielu z nas jednak trwa do końca, gdyż nadzieja umiera ostatnia. Żeby chociaż psu lub kotu móc w oczy spojrzeć.

(popołudnie)
Pan Broniarz ogłosił zawieszenie strajku do początku września. Jedni poczuli się rozczarowani, inni odetchnęli z ulgą. Kilkanaście dni i kawał energii poszło w….. Przebiegli i cyniczni rządzący, pewnie w tzw. międzyczasie zakwalifikują jakimś aktem legislacyjnym nauczycieli do grupy zawodów nie mogących strajkować, jak wojsko, służba więzienna, czy tez policja. Takie rozwiązanie jest w innych krajach, przy horrendalnie wyższych uposażeniach. Ograją do cna. Pytanie pozostaje jedno. Gdzie są nauczyciele oddelegowani (bo swoje etaty mają zachowane w macierzystych szkołach i blokują młodym) do sejmu i senatu? Gdzie jest ich głos, interpelacje, chęć pomocy kolegom po fachu? Fach inny to i koledzy inni. Przegraliśmy bitwę, ale wojna jeszcze trwa.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto