Solidarna Polska Gniezno: Zmienią ustawę, by ułatwić pracę importerom i nie dać zarabiać innym

Wojciech Krawczyk, pełnomocnik powiatowy Solidarnej Polski, zwrócił się do posła Andrzeja Dery ze sprawą, nurtującą przede wszystkim importerów samochodów, ale też kupujących, czy pracujących w warsztatach.

Chodzi o tablice rejestracyjne, jakie mają inne kraje Unii Europejskiej, a brakuje ich w Polsce. Autem bez tablic rejestracyjnych nie można jechać nawet na jazdę próbną, a wyrobienie tablic tymczasowych wymaga prawie tyle samo formalności, co tych na stałe. Wojciech Krawczyk zaznacza więc, że potrzebne są tablice tak zwane "komisowe-warsztatowe", które pozwolą na jazdy próbne i dojazdy, wywozowe - dla obcokrajowców kupujących samochody w Polsce - oraz próbne/czasowe z prostszymi procedurami i mniejszą ilością potrzebnych dokumentów.

- Jesteśmy osiem lat w Unii, a nie zostały zmienione przepisy w prawie o ruchu drogowym. To, że takich tablic nie ma, to jest skandal. Wszystkie kraje Unii Europejskiej od dawna stosują taką zasadę. Wyprzedziły nas w tym kraje byłego Związku Radzieckiego, bo takie tablice już mają - mówi Wojciech Krawczyk. Podkreśla, że to utrudnia pracę ludziom z branży samochodowej.

Poseł Andrzej Dera z Kalisza, który przyznaje, że długie procedury zniechęcają do prowadzenia interesów w Polsce, zdecydował, że zamiast przesyłać interpelację gnieźnieńskich działaczy do Ministra Transportu, sam przygotuje projekt stosownej ustawy.

- Będę starał się zrobić wszystko, żeby ta oczywista rzecz była w Polsce wprowadzona. w tej chwili jestem na etapie przygotowywania projektu ustawy - mówi poseł Dera, który w Gnieźnie pojawił się w środę. - Nie jest najważniejsze literalne zapisanie w treści ustawy, ale uzasadnienie, które jest integralną częścią takiego projektu. Myślę, że w ciągu najbliższego miesiąca te prace się skończą i stosowny projekt zostanie złożony.

Obydwaj działacze SP potwierdzają, że przez braki w naszych przepisach zainteresowani rejestrują tymczasowo samochody w Niemczech, gdzie jest to prostsze. Tracą na tym samorządy powiatowe, do których mogłyby trafiać pieniądze z wyrobionych na miejscu tablic rejestracyjnych. A zarabiają agencje pośredniczące w załatwianiu niemieckich numerów, działające już nie tylko w miastach przygranicznych.