Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Tomasz Raczek: Krytyk filmowy w Gnieźnie

Paweł Brzeźniak
Tomasz Raczek podczas wizyty w Gnieźnie
Tomasz Raczek podczas wizyty w Gnieźnie Agencja Fotostube
O kondycji polskiej kinematografii oraz mniejszościach seksualnych w sztuce z Tomaszem Raczkiem, krytykiem filmowym, rozmawia Paweł Brzeźniak

Czy z polskim kinem jest tak źle jak wieszczą niektórzy recenzenci, znawcy tej tematyki?

Tomasz Raczek:
Zdaje się, że nie jest najgorzej, bowiem powstaje sporo filmów, w skali roku jest ich kilka, kilkanaście, które można określić jako dobre, bardzo dobre, ważne filmy. Niestety, cały czas jest to kino krajowe, bardzo polskie, a mało europejskie – nad czym boleję, bo wolałbym, żeby powstawały polskie filmy w koprodukcji europejskiej. Wtedy istniałaby większa szansa na pozyskanie niezbędnych środków zewnętrznych, ale i paleta tematów uległaby rozszerzeniu.

Niektóre osoby wiążą swoje nadzieje z młodymi twórcami, aktorami, którzy wprowadzają swego rodzaju świeżość na polskim rynku filmowym.

Tomasz Raczek:
Tak, tylko że owa świeżość jest obecna tylko przez chwilę. To jest „błędne koło” - młody aktor gra jeden, dwa filmy i zbiera świetne recenzje, a po dziesięciu produkcjach widzowie mają go już dosyć. Jest to nieskuteczny cykl poszukiwania nowości. Ponadto, nie sądzę, żeby to odróżniało polskie kino współczesne od poprzednich dekad – tak już przecież było.

Przez pewien czas można było odnieść wrażenie, że polska kinematografia to wyłącznie komedie romantyczne, które cieszyły się dużą popularnością widzów.

Tomasz Raczek:
To trudna dziedzina filmowa, której rzeczywiście było dużo. Komedie romantyczne wychodzą Polakom bardzo słabo. Wyjątkiem od tej reguły jest film „Listy do M.” zrealizowany zresztą przez Słoweńca (Mitję Okorna – przyp. red.). Poza tym, było bardzo dużo bardzo złych komedii romantycznych, które ani nie były komediami, ani nie były romantyczne. Krótko mówiąc, były produktami, ciastkami, zrobionymi w 100 % ze sztucznych składników. Nawet cukier nie był w nich prawdziwy - była to tylko sacharyna. Takie produkcje to wykalkulowany produkt obliczony na „zapchanie” ekranów filmowych i przyciągnięcie nie wyrobionej publiczności, którą tacy twórcy gardzą. Myślą o publiczności, że jest nieoduczona, głupia, nieuważna, i widzą w niej wyłącznie pieniądze. To jest cyniczne. Jako człowiek opowiadający się po stronie sztuki, nawet jeśli jest to sztuka komercyjna, tępię takie pseudobiznesowe zachowania. To jest choroba, którą można leczyć poprzez tupanie, gwizdanie i nie kupowanie biletów.

Coraz częstszym przedmiotem krytyki staje się także, coraz bardziej modne wśród producentów, kino historyczne.

Tomasz Raczek:
Ale w Polsce nie ma kina historycznego. Są „filmowe czytanki” dla szkół o bardzo kiepskiej jakości. Najbardziej jaskrawym przykładem jest w tym przypadku „Bitwa Warszawska” oraz „Bitwa pod Wiedniem”. Ponieważ na te filmy przyprowadzane są wycieczki szkolne, to wydaje mi się, że powinno się przeprowadzić szkolenie dla nauczycieli, polegające na uświadamianiu, że tego typu wycieczki są takim samym elementem pedagogiki jak nauczenie przedmiotów w szkole. Dzieciom trzeba pokazywać rzeczy dobre jako wzorce, a nie ciągnąć ich na byle co. Rzeczona „Bitwa pod Wiedniem” to film oparty na kłamstwie poświecony włoskiemu zakonnikowi, świętemu, który uczestniczył w walce. Jan III Sobieski jest w nim zaledwie postacią epizodyczną. Poza tym, tylko w naszym kraju ten film ma taką nazwę. Oficjalna to „11 września 1683”. Jest to film ideologiczny, zrobiony w sposób tandetny, tłumy ludzi są niewprawnie wygenerowane komputerowo, a efekty są na poziomie urągającym dzisiejszym standardom kinowym. Kino historyczne powinno być uczciwą edukacją, a nie „zapchajdziurą towarzyską”, nie przygotowująca do odbioru sztuki.

W ostatnim czasie, ze sporym zaskoczeniem przyjęto wypowiedź aktorki Joanny Szczepkowskiej na temat „lobby gejowskiego” obecnego w polskim teatrze. Jak można ocenić tę wypowiedź z perspektywy człowieka związanego z kulturą i otwarcie deklarującego bycie gejem?


Tomasz Raczek:
Dobrze znam Joannę Szczepkowską i rozmawiałem z nią na ten temat. W pewnych punktach zgadzam się z nią, ale są też takie elementy, w ramach których nie jest nam po drodze. Ona ma to do siebie, że wypowiada różne myśli w sposób zaskakujący i spontaniczny, ma potrzebę wyrażenia czegoś, co „wisi w powietrzu”. Ludzie, którzy to słyszą, interpretują jej słowa dużo dalej niż ma to miejsce w rzeczywistości. Mogę zastrzec, że Joanna nie jest homofobką. Wszystko wynika stąd, iż od dawna pozostaje w konflikcie z reżyserem teatralnym Krystianem Lupą, który jest gejem, osobą, która lubi podporządkowywać sobie innych ludzi – ta sztuka nie udała mu się z Joanną Szczepkowską. To, co widzimy teraz, to II akt pokazania d…, kiedyś był akt I. Mowa o pokazaniu przez nią d… na premierze sztuki Lupy. Coś jest na rzeczy, że dwóch najwybitniejszych reżyserów dyktujących charakter polskiego teatru to Krzysztof Warlikowski i Krystian Lupa – w ich spektaklach mamy często do czynienia z męską nagością. Obecnie, przestała ona być czymś zakazanym. Można to porównać do sytuacji, kiedy przez długi okres czasu jesteśmy głodni, bo czegoś nie mogliśmy mieć i nagle możemy się najeść do syta. Z tym, że przesadzamy, jemy za dużo, aż się rozchorujemy. I używając tej metafory można powiedzieć, że Joanna się „pochorowała”. To, że ktoś mówi, iż geje rządzą teatrem, że robi się spektakle tylko o homoseksualistach, to oznacza, że jest to coś, co rzuca się w oczy, bo to było kiedyś zakazane.

Jak wygląda obecna styczność z filmami według Tomasza Raczka – mam na myśli liczbę oglądanych przez Pana produkcji.

Tomasz Raczek:
Z pewnością jest ich mniej niż kiedyś. W ciągu roku raz, dwa razy idę z własnej woli do kina, bo chcę coś zobaczyć. Niestety, dystrybutorzy proszą mnie o obejrzenie filmów, odmawiam oglądania wszystkiego, nie mam takiej percepcji, pojemności, wrażliwości, żebym mógł obejrzeć wszystko. Wybieram to, co wydaje mi się najciekawsze, nie zawsze najlepsze. Z reguły oglądam filmy bardzo dobre i bardzo złe, nie lubię filmów przeciętnych. Są one najmniej ciekawe.

Tomasz Raczek (ur. 1957 r.) – publicysta, krytyk filmowy, redaktor naczelny miesięcznika „Film”. Twórca programów radiowych, telewizyjnych, odnoszących się do tematyki filmowej – spośród nich, najbardziej znane są te współprowadzone z wybitnym krytykiem filmowym, Zygmuntem Kałużyńskim. W 2007 roku publicznie ujawnił, że jest homoseksualistą.

Tomasz Raczek odwiedził gnieźnieńskie kino Helios w ramach projektu Kino Konesera. Uczestniczył w pokazie filmu "Sugarman".

od 7 lat
Wideo

Jak czytać kolory szlaków turystycznych?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto