MKTG NaM - pasek na kartach artykułów

TOZ: Był przywiązany łańcuchem do kaloryfera. Nikt go nie karmił.

Karolina Barełkowska
Zdaniem TOZ-u pies przebywał sam w domu przez dziesięć dni. W tym czasie nikt go nie karmił, nie dawał mu pić, nie wypuszczał. Był przywiązany łańcuchem do kaloryfera...

O sprawie tej Towarzystwo (oddział w Kłecku), poinformowała administratorka domu przy ulicy Roosevelta w Gnieźnie, która próbowała się skontaktować z lokatorami.

- Z tego co udało nam się dowiedzieć, właściciela psa zabrano do szpitala. Jego żona od jakiegoś czasu z nim nie mieszka. Pies więc został sam - mówi inspektor TOZ-u Renata Sądej-Frankiewicz.

Towarzystwo natychmiast po sygnale administratorki pojawiło się na miejscu.

- Ta pani mówiła nam, że przez tydzień przychodziła do tych państwa. Nigdy jednak nie udało jej się nikogo zastać. Z relacji świadków wynikało, że pojawiliśmy się po dziesięciu dniach od zabrania właściciela psa do szpitala. Sąsiedzi poinformowali nas, że najprawdopodobniej od tego czasu nikt do psa nie zaglądał - mówi R. Sądej-Frankiewicz.

Zanim członkowie Towarzystwa pojawili się na miejscu o pomoc w interwencji poprosili policję. Patrol jak się okazało na Roosevelta pojawił się przed inspektorami i zdążył przed nimi ...odjechać.

- Skontaktowaliśmy się z policją ponownie zarówno telefonicznie jak i osobiście. Oficer dyżurny poinformował nas, że policja kontaktowała się z żoną właściciela, która stwierdziła, że pies jest karmiony i wyprowadzany. Kobieta obiecała zająć się psem - opowiada Renata Sądej- Frankiewicz.

Członkowie towarzystwa nie byli aż tak bardzo ufni co do słów kobiety- jak policja - dlatego poprosili o drugą interwencję oraz możliwość skontaktowania się z żoną właściciela psa.

- Chcieliśmy, aby przyszła na miejsce i wpuściła nas do zwierzaka.

Po jakimś czasie drugi patrol z kobietą pojawił się na Roosevelta .

- Powiem szczerze, że to zobaczyliśmy to była jakaś masakra. Mały pies na szyi miał gruby łańcuch, przywiązany był do kaloryfera w kuchni. Nie widzieliśmy żadnej miski z jedzeniem i piciem - wylicza inspektorka.
Pies został zabrany do weterynarza. Jak w obdukcji napisał lekarz - stwierdzono ogólne wychudzenie i wyniszczenie. Stopień zmian - bardzo duży. Skóra - przesuszona z licznymi strupami.

Obecnie zwierzę przebywa w domu tymczasowym, członkowie TOZ-u szukają mu nowego właściciela.
- W tej całej sprawie nie zagrało kilka istotnych rzeczy. Po pierwsze, szkoda, że tak późno dowiedzieliśmy się o tej sprawie. Po drugie - bardzo byśmy chciały, aby inne służby nie traktowały nas jak kogoś kto wymyśla i panikuje z byle powodu. Policja kiedy miała do wyboru nasze słowa a słowa żony właści- ciela, uwierzyła jej. Naprawdę niewiele trzeba było żeby ten pies nie przeżył - mówi R. Sądej-Frankiewicz. - Faktem jest, że później otrzymaliśmy pomoc funkcjonariuszy, ale ta sprawa pokazuje, że niekiedy naprawdę ważny jest czas. Bardzo liczymy, że nasza dalsza współpraca będzie przebiegać bez problemów.

Asp. Anna Osińska, oficer prasowy KPP w Gnieźnie, przyznaje, że pierwszy patrol, który spotkał się z żoną właściciela psa usłyszał od niej, że niezwłocznie zajmie się zwierzęciem.
- Naprawdę nie było powodu, by tej kobiecie nie wierzyć. To nie było tak, że policja nie interesowała się losem tego czworonoga. Odszukała tą panią i zobowiązała ją do opieki nad psem.
Policjanci, jak dodaje funkcjonariuszka, przyznali, że faktycznie okazało się, że zwierze jest zaniedbane.

Pies był w bardzo złym stanie. Jeżeli ktoś chciałby się nim zająć proszony jest o kontakt pod nr 507 078 920

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Seria pożarów Premier reaguje

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto