Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Gniezno DPS: bo wspomnienia są bogactwem starszych

Sona Ishkhanyan
Dawid Stube/Fotostube
Gnieźnieński Dom Pomocy Społecznej: poznajemy mieszkańców i ciekawostki z ich życia. Jaki jest gnieźnieński DPS, jakie historie z minionych lat kryją się w murach placówki? Jak się czują tam mieszkańcy, jak oceniają warunki, co im sprawia przyjemność?

Gniezno DPS: bo wspomnienia są bogactwem starszych

2 lata minęły od momentu, kiedy ośrodek nosi nazwę Domu Pomocy Społecznej im. Małżonków Terakowskich. To hołd w stosunku do ludzi, którzy przekazali budynek przy ulicy Wrzesińskiej po to, aby mógł służyć seniorom.

71 mieszkańców ma gnieźnieński Dom Pomocy Społecznej. Ile ludzi, tyle historii i wspomnień z minionych lat, które chętnie opowiadają. Tu żyją spokojnie i nie martwią się o to, by zrobić zakupy, przygotować posiłek. - Dbają o nas, na czas są posiłki, kąpiele i zajęcia czy spacery. Czuję się tu dobrze. Zamykam oczy i widzę swój ogród pełen kwiatów, bo tu jest podobnie - mówi pani Władysława.

Młodzi są coraz bardziej spracowani. W życiu każdego dziecka nadchodzi jednak taki moment, w którym odwracają się role, to ono zaczyna troszczyć się o swoich rodziców. Wówczas, musi sobie odpowiedzieć na pytanie, co zrobić ze starzejącym się, często schorowanym rodzicem. Jak pogodzić obowiązek opieki z własnymi sprawami? Czy oddanie rodzica do domu starości to czysty egoizm? Jaki jest gnieźnieński Dom Pomocy Społecznej, gdzie mieszka 71 osób w podeszłym wieku?

- Do naszego ośrodka trafiają osoby w podeszłym wieku, które wymagają całodobowej opieki i pielęgnacji, gdyż nie są w stanie samodzielnie funkcjonować w codziennym życiu - informuje Jan Budzyński, dyrektor DPS. - Staramy się stworzyć profesjonalną opiekę, dostosowaną do potrzeb i wymagań każdego z mieszkańców - dodaje. Sprawność fizyczna mieszkańców zwiększana jest poprzez zabiegi rehabilitacyjne. Ośrodek dba także o aktywizację podopiecznych i w tym celu organizuje terapię zajęciową. - Staramy się różnymi, ciekawymi formami urozmaicać wolny czas mieszkańców - twierdzi J. Budzyński.

To prawda, że ludzie na starość nabywają zachowań dziecięcych. Wymagają bliskości, kontaktu, uwagi i zwykłej rozmowy. -Działa ten sam mechanizm jak u dzieci. Czasem trzeba pochwalić, pokazać, że się jest z nich dumny, a czasem ukarać np. zwykłą obojętnością. Wtedy sami wiedzą, że źle postąpili i przychodzą na rozmowę - twierdzi dyrektor. - Wystarczy im poświęcić chwilkę - zwykłe ”dzień dobry”, „co u pana/i słychać”, sprawia wielką satysfakcję - dodaje. Szczególnie to widać po odwiedzinach bliskich. - Nagle ustają bóle, mają chęć na wszystkie zajęcia i z przyjemnością wychodzą do ludzi - mówi. Dyrektor jednak wspomina, że nie zawsze taka współpraca jest sielankowa. Starsi niekiedy mają pretensje do całego świata, wówczas zarówno personel, jak również sam dyrektor próbują łagodzić wszelkie konflikty poprzez rozmowę i tłumaczenie pewnych sytuacji. - Są to sytuacje sporadyczne, z którymi dane nam jest się borykać - mówi.

Świadomość ludzi na temat umieszczania osób starszych w Domach Pomocy Społecznej zmienia się. Jednak trudno przełamać pewne stereotypy. Są różne sytuacje rodzinne. Wielopokoleniowych rodzin już jest coraz mniej. Młodzi pracują i wciąż biegaj, by ułożyć własne życie. - Uważam, że jeżeli nawet rodzice mają stały i dobry kontakt z dzieckiem, ale z czystej konieczności mieszkają sami, to lepiej, a przede wszystkim łatwiej byłoby im u nas - twierdzi J. Budzyński. - Wtedy starsza osoba ma zapewnione wszystkie posiłki i stała opiekę. Nie musi gotować, sprzątać, wychodzić na zakupy. A dziecko ma pewność, że jeżeli nawet rodzic się potknie lub nagle dostanie wylewu, to ktoś zawsze jest obok - dodaje. Tak było w przypadku pani Marii, kiedy to przewróciła się w mieszkaniu i złamała sobie nogę - leżała tak na podłodze przez półtora dnia, bo nie mogła sięgnąć po telefon, by zadzwonić do syna. - Wówczas przeżyłam w życiu najgorszy koszmar. Czułam się bezsilna. Pomimo tego, że dzieci o mnie dbały i odwiedzały, to uznałam, że człowiek w pewnym wieku powinien się znajdować w grupie ludzi - mówi pani Maria.

Przebywanie w grupie ludzi, którzy się nawzajem wspierają, znają swoje słabości, mają podobne poglądy, problemy i często zainteresowania, chwalą sobie wszyscy podopieczni. - Rozmawiamy, kłócimy się, wspominamy i często zapominamy. Wówczas znów opowiadamy tą samą historyjkę, ale znamy swoje możliwości i nie krytykujemy się - mówi pani Zofia, która jeszcze w latach powojennych mieszkała w małej wiosce pod Warszawą. - Podczas okupacji nie wolno było zawierać małżeństw. Jak tylko się skończyła wojna, nagle w naszej małej wiosce były 22 wesela na raz - opowiada. Jedną z takich ciekawych historii, jakie udało nam się usłyszeć, opowiedziała pani Waleria, której przez wiele lat to zdarzenie nie dawało spać. - Było to w 1939 roku , miałam wówczas 13 lat. Mama mnie posłała po chleb. Wracając, minęły mnie dwa samochody ciężarowe, które kawałek dalej się zatrzymały. Ja wówczas usiadłam przy drodze, za krzakami i zaczęłam się rozglądać. Kierowcy wykopali dół, po czym ustawili w szeregu wszystkich pasażerów - 28 osób i zaczęli do nich strzelać - opowiada pani Waleria. - Koszmar do dziś wraca, kiedy zamykam oczy - dodaje. - Jako już dorosła osoba unikałam także tego terenu, bo to właśnie na Dalkach doszło do tak okrutnego czynu.

Pani Władysława z radością wspomina swoje dzieciństwo i lata młodości. - Wówczas było więcej uczuć, współczucia i radości z drobnych rzeczy, a przyjaźnie nawiązywał się do samej starości. Dziś liczą się tylko pełne kieszenie - mówi z żalem.

Pensjonariusze cenią sobie także zajęcia terapeutyczne, psychoruchowe, które dla nich są organizowane. Twierdzą, że zapełniają ich wolny czas. - Ważne jest, że nie siedzimy w swoich „czterech ścianach” i nie „gapimy” się w telewizor lub pusty sufit, ale aktywnie spędzamy czas, na miarę swoich możliwości - podkreśla pani Zofia. - Tu mi jest naprawdę dobrze. Uważam, że nie można wiecznie wymagać, tylko też od siebie coś dawać - dodaje. Potwierdza to również 75-letnia mieszkanka domu, która ma niezwykłą pasję - pisze poezję . -Jestem tutaj od 10 lat. Życzę sobie, żeby nadal tak było - twierdzi pani Elżbieta. - Niegdyś pisałam więcej - o życiu, o Bogu. Nadal rozwijam swoją pasję. Obecnie piszę o pobycie tutaj, o ludziach, których tu spotkałam -mówi. - Cieszę się, że zostawiam po sobie swoją poezję. Jestem dumna z tego, że zawsze aktywnie się udzielałam społecznie - dodaje pani Elżbieta. Ma ona również przesłanie dla młodych, żeby się nie załamywali, byli dzielni i odważni, dbali o rodzinę i ojczyznę. - Ja do dziś mam ducha bojowego, a za ojczyznę mogłabym oddać życie - mówi. - Mam swoje lata, trochę niewyraźnie mówię, gdzieniegdzie mnie boli, ale to „pikuś” w stosunku do wieczności - dodaje.

O swojej pasji rysowania wspomina również najbardziej dowcipny mieszkaniec DPS, pan Zenon. - Początek mojej pasji należy przypisać wydarzeniu, które miało miejsce w 1979 roku, na spotkaniu z papieżem Janem Pawłem II. Objął on wówczas dziewczynkę i powiedział: „Masz takie piękne, niebieskie, słowiańskie oczy” - tylko to zdanie zapamiętałem z całego spotkania - opowiada. Po latach, kiedy pan Zenon uczestniczył na terapii zajęciowej przypomniał sobie ów widok i owe zdanie. Zaczął rysować. - Od tego czasu rysowanie stało się moją pasją życiową, która wypełnia mój czas wolny, bo obecnie tego czasu mi nie brak - twierdzi.

Opieka nad starszymi jest niekwestionowanym obowiązkiem młodszych. Pojęcie „opieki” ma różne znaczenia. Dla jednych to fizyczna obecność przez 24 godziny na dobę, dla innych to zapewnienie spokojnej i bezpiecznej starości, ale niekoniecznie u swojego boku.

-Mam trójkę dzieciaków, zarówno ja, jak i mój mąż pracujemy. Dodatkowo mamy utrudniony dojazd do Gniezna, gdyż z miejscowości, gdzie mieszkamy nie ma bezpośredniego połączenia do Gniezna. Natłok obowiązków, co prawda, nie pozwala na częste przyjazdy, ale staram się regularnie odwiedzać mamę. Najczęściej zabieram ze sobą dzieci, ponieważ chcę by one również miały kontakt z babcią, to dla niej ogromnie ważne - mówi Mariola, córka pani Zofii. - Mam wrażenie, że po każdych odwiedzinach przybywa mi co najmniej o kilka lat więcej życia - twierdzi rozpromieniona pani Zofia.

Dbajmy o godną starość dla wszystkich naszych bliskich. Oni też jak dziecko potrzebują uwagi, zwykłej rozmowy czy gestów wdzięczności

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: Uwaga na chińskie platformy zakupowe

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto