Pierwsze godziny otwartej inwazji Rosji na Ukrainę to przede wszystkim ostrzał rakietowy i lotniczy Kijowa i Charkowa, jak też ukraińskich baz wojskowych i obiektów infrastruktury na terenie właściwie całego kraju.
- Jeśli macie możliwość przekazać Rosjanom, którzy mieszkają w Gnieźnie lub poza granicami, że jak mają rodzinę w Rosji, niech wychodzą na ulicy i proszą Putina: niech zabierze się z Ukrainy. Bo jesteśmy tacy sami jak Rosjanie. Jesteśmy takimi samymi ludźmi. Ja nie chcę, żeby mój tata zginął na wojnie. To jest, być może, ostatnia szansa na pokój. Błagam na kolanach, żeby oni nie zabijali moich rodaków. Nie ma w tym życiu nic gorszego niż śmierć
- opowiada Roman Berest, który obecnie przebywa w Gnieźnie.
Czy Roman ma kontakt ze swoją rodziną we Lwowie?
- Tak, są przerażeni. Cywile się nie spodziewali. Moja rodzina mieszka ok. 50 km od Polski. Mamy bazę wojskową niedaleko miasta. W nocy kilka rakiet z wyrzutni trafiło do tej bazy. Mama z siostrą przeprowadzają się do wsi, bo w mieście robi się niebezpiecznie. Mamy też elektrownie, i jakby trafiła bomba w elektrownie, to całe miasto będzie zrównane z ziemią. Wszędzie panika, ale to jest całkiem normalne w zaistniałej sytuacji. Dla Ukrainy pokój zawsze był największą wartością. Nikt nie chciał tej wojny. Rosjanie mówią, że chcą nas uwolnić, ale my właśnie byliśmy wolni, zanim nas zaatakowali. Już teraz dużo osób chce wyjechać do Polski, ale mamy stan wojenny, więc nie mogą. Ale jedynie w Polsce niektórzy mają jedyną nadzieję, szczerze mówiąc. Dla nas, przynajmniej tych, którzy tutaj mieszkają w Polsce, jesteście prawdziwymi braćmi
- dodaje.
Konto Amazon zagrożone? Pismak przeciwko oszustom
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?