Nasza Loteria NaM - pasek na kartach artykułów

Historia Gniezna. Tożsamość Fyrtli, marmolada, likiery i filantropia

Jarosław Mikołajczyk, Muzealny detektyw w Muzeum Początków Państwa Polskiego
Historia Gniezna. Tożsamość Fyrtli, marmolada, likiery i filantropia
Historia Gniezna. Tożsamość Fyrtli, marmolada, likiery i filantropia mat. nad.
Pierwsze spotkania z cyklu: „Tożsamość Fyrtli” zrealizowane w ramach projektu „Interaktywne Muzeum Gniezna 2021” za nami. Odbyło się w scenerii jednego z małych gnieźnieńskich podwórek z ogromną zapomnianą historią.

Muzealny Detektyw z MPPP do poszukiwań odpowiedzi na pytania o to jaka jest nasza tożsamość i co ją tworzy? - zaprosił gości. Profesor Klaudiusz Święcicki - historyk kultury dotykał tematu tożsamości przez pryzmat Bolesława Kasprowicza. Spotkanie odbyło się w podwórku przy ulicy Farnej 1. Oprócz Kasprowicza tutaj mówiono także o historii właśnie z tego podwórka. O Zygmuncie Karpińskim opowiadał koordynator projektu. Wydarzenie pokazało, że szukanie tożsamości fyrtli nie może odbywać się poza nimi.

Dziś chcemy pochylić się przede wszystkim nad samą ideą nowego regionalizmu i tego na czym warto oprzeć pamięć i tożsamość gnieźnieńską i dalej wielkopolską.

- Podstawą rzecz jasna jest ryczka. To jak śląski gelynder. Podparcie, warto czasem się zatrzymać, przysiąść na ryczce - przedmiot z przeszłości i spojrzeć stojącemu naprzeciwko dziecku (przyszłości) prosto w oczy z równego poziomu a nie z wysokości

- pisał już wcześniej Muzealny Detektyw.

Prawdę mówiąc opowiadając o swojej babce Annie Mikołajczykowej, która siadała na ryczce by rozmawiać patrząc im w oczy, Detektyw nie myśli o tym, że to też idea korczakowska a raczej przypisuje będącej w opozycji do pruskiego drylu tradycji wielkopolskiej, warto jednak zauważyć, że ta mądrość pedagogiki fyrtli jest jedną z zapomnianych cech tożsamości wielkopolskiej.

Inni ani lepsi ani gorsi - swoi tej!

„Interaktywne Muzeum Gniezna 2021” to w dużej mierze pytanie o tożsamość, o regionalizm, który wymaga dziś redefinicji. Zagadnienie tylko pozornie nie dla Muzealnego Detektywa, choć zahacza o etniczność i historię. Wydaje się, że słusznie redefiniuje regionalizm profesor Tadeusz Sławek, szukając odpowiedzi, kto jest Ślązakiem? Podkreśla, że nie może się sprowadzać to dziś do miejsca urodzenia i „godania”. One są dziś tylko gelendrem czyli poręczą, o którą można się oprzeć.

Każdy, kto chce działać na rzecz Śląska, utożsamia się z nim, niezależnie czy jego „opa i oma” byli ze Śląska - jest stąd. Mówi wyraźnie o tym, że czas przestać pyta o to kim jesteś, w domyśle czy jesteś Hanys czy Gorol. Należy pytać skąd jesteś tu i teraz? Kim się czujesz? Profesor Sławek zdaje się stawiać wyzwanie innym regionom. Jest inicjatorem nowego kierunku studiów na Uniwersytecie Śląskim - Silesianistyka. „Nie zamierzamy wytwarzać nowych Ślązaków, ale specjalistów od tego regionu" - mówił w 2015 roku profesor Marian Kisiel. Oczywiście dla czytelnika ciekawsze są pewne fakty i dokonania bohaterów naszych spotkań niż rozważania o tożsamości, ale to właśnie życiorysy i myśli i działania: Bolesława Kasprowicza, Zygmunta Karpińskiego, czy Clarie Dux (te spotkania już za nami) ale i Ludwika Ćwiklińskiego czy Modesta Maryańskiego tworzą mapę kultury i historii ludzkich Wielkopolski, czy Gniezna.

Akuratność: roboty, marmolady i wemborek to nie irredenta

Bolesław Kasprowicz, jak powiedział przy Farnej profesor Klaudiusz Święcicki „nie od początku był przychylny powstaniu. Można nawet uznać, że był przeciw, jednak kiedy Powstanie Wielkopolskie stawało się faktem nie wahał się je wspierać. Zresztą Bolesław Kasprowicz Junior brał czynny udział w Powstaniu.” Walka Kasprowicza z zaborcą nie przypominała takiej do jakiej przyzwyczaiły nas opisy zamachów w niedalekim zaborze rosyjskim. Tu było dużo bliżej do później postawy generała Chłapowskiego. Rzetelność i przede wszystkim akuratność pracy to była broń Kasprowicza. Można powiedzieć, że sprzyjała ona także jego prywatnym interesom. O nich jednak później.

Zapewne taką dość silną cechą większości światłych Wielkopolan poza tym z szacunkiem siadających na ryczce by mówić prosto w oczy, była postawa organicznikowska. Kiedy śledzimy losy Bolesława Kasprowicza na myśl od razu przychodzi serial „Najdłuższa wojna nowoczesnej Europy”. Bez głębszej analizy stawiamy Kasprowicza obok takich ludzi jak Hipolit Cegielski. Przypomnijmy Cegielski, twórca między innymi słynnego Ceglorza - czyli legendarnej fabryki Hipolita Cegielskiego urodził się w Ławkach pod Trzemesznem. Kasprowicz pochodził z Czempinia, gdzie rozpoczyna życie w 1853 roku.

Nie tylko szlachectwo zobowiązuje

Zestawiony z Kasprowiczem podczas spotkania przy Farnej Zygmunt Karpiński, to zdecydowanie młodsze pokolenie. Wprawdzie urodził się jeszcze w XIX wieku, jednak reprezentował już nieco inny obraz organicznikowskiej wizji Wielkopolski. On już nie wyobraża sobie dalszego stanu rzeczy bez oderwania się od Niemiec. Kasprowicz walczy jakością swoich wódek, likierów i propagowaniem najlepszej marmolady, ale i wspieraniem polskich szkół i ośrodków. Karpiński to już ekonomista, bystry i rzutki nie ma wątpliwości, że powstanie jest koniecznością. I choć to właśnie Karpiński jest spadkobiercą znaczących patriotycznych arystokratycznych rodów i rodzin z długą tradycją to on broni też już po Powstaniu gwary wielkopolskiej i pewnej odrębności kulturowej.

Być może wczesna śmierć matki sprawiła, że to wpływ gosposi Marianny zbliżył go do tożsamości prostych podwórek i ulic Gniezna. Ojcem Zygmunta był sędzia Antoni z szlacheckiej rodziny herbu Korab. Zaś matką Wanda Święcicka herbu Jastrzębiec - siostra wybitnego lekarza i społecznika - pierwszego rektora Wszechnicy Piastowskiej - Heliodora Święcickiego. Rodzinnie był także skoligacony w dalszych pokrewieństwach z Dygatami i Tyszkiewiczami i Mierosławskimi. Rody arystokratyczne, mocno powiązane z tradycją patriotyczną utrzymywały w czasie zaborów polskość. To one długo stanowiły gwarant naszej tożsamości.

XIX wiek przyniósł jednak pewne novum. Rodzinne majątki bogatych przedstawicieli postępowej szlachty przestały być jedynym zabezpieczeniem, czy kapitałem nieistniejącej na mapie Polski. Konsekwencje rewolucji przemysłowej oraz jej kontynuacji w XIX wieku właśnie stały się trampoliną do nobilitacji zarówno zubożałej szlachty jak i rodzącego się mieszczaństwa. Wydawać by się mogło, że zabór odcinał Polakom i Wielkopolanom drogę do gromadzenia fortuny. To jednak ten czas, podobnie jak w całej zachodniej Europie daje szansę na rozwój nowych fortun, budowanie nowej elity. Te rodzące się fortuny w pierwszym pokoleniu różnie bywały przyjmowane przez zubożałą w większości arystokrację.

Trzeba jednak przyznać, że wielkopolskie rody - średnio zamożne, takie jak wspomniani Karpińscy przyjmowały w salonach wszelkich organiczników i patriotów. Warto też podać przykład z faktycznej arystokracji. Tytus Działyński, o którym wiemy że bywał w Gnieźnie, to właśnie wspaniały przykład.

- Uderzała w nim niezwykła szlachetność charakteru. Budziła uznanie erudycja, ogarniająca wiele wiadomości z matematyki, mechaniki, botaniki, a szczególnie zaś historii Polski. Zdumiewało opanowanie łaciny, którą władał z cycerońską swadą. Posiadał łatwość przyswajania wiedzy, wyborną pamięć, bystrość, a przy tym wielostronność zainteresowań - pisano o nim.

A jednocześnie to on postulował powszechność edukacji, współpracę z ludem. Warto powiedzieć, że był tym, który dawał przykład łączenia patriotyzmu z pracą i filantropią. Zakładał między innymi szpital. Po przymusowej emigracji po Powstaniu Listopadowym, w roku 1838 powrócił do rodzinnych dóbr. Szybko włączył się w nurt politycznego i kulturalnego życia Wielkopolski. Podobnie jak wielu światłych Wielkopolan po doświadczeniu klęski na polu bitewnym rozpoczął walkę z zaborcą na niwie gospodarki i edukacji. Działyński stał się gorącym orędownikiem pracy organicznej, wzorem dla wielu. To on niejako wytworzył potrzebę łączenia szlachectwa a raczej szlachetności z działaniami na rzecz rodaków. W Kórniku utworzył szkółki agronomiczne, leśne i rzemieślnicze. Skupił wokół siebie grono światłych ludzi, którzy wspomagali go fachowymi umiejętnościami. Wraz z nimi założył Poznańskie Towarzystwo Przyjaciół Nauk. Wiemy, że był też osobą, która imponowała przyszłemu milionerowi.
Bolesław Kasprowicz, nie odziedziczył po ojcu za wiele.

Przypomnijmy co w jednym z wcześniejszych artykułów pisał o nim Muzealny Detektyw:
„Bolesław Kasprowicz, ur. 29 września 1859 r. – zm. 15 października 1943 r. Mieszkał przy ul. Chrobrego 3, tutaj także uruchomił pierwszą destylarnię. Znany był przede wszystkim jako właściciel Fabryki Wódek i Likierów, oraz organicznik i patriota. To on opracował recepturę popularnych dziś nalewek „Soplica”. Był tytanem pracy.
– O szóstej z rana każdego dnia wstaję, o siódmej już rozpoczynam zajęcia. Więc przejrzenie korespondencji i ważniejszych spraw, potem obchodzę całą fabrykę, o dziewiątej godzinie konferencje z dyrektorami i szefami poszczególnych oddziałów, z kolei przyjęcie ważniejszych interesantów, a już o 11 g. samochodem wyjazd gdzieś na sesję, na rady w sprawach społecznych, zawodowych itd. Często, co prawda, nie ma czasu zjeść porządnie obiadu, ale się za to odwala ogromny szmat zajęć i spraw – mówił Kasprowicz doktorowi Ligęzie. W domu Kasprowiczów zapadła decyzja o wybuchu Powstania Wielkopolskiego w Gnieźnie".

Zapewne z okazji niedawnej 100 rocznicy wybuchu Powstania Wielkopolskiego pamiętamy właśnie to zapadanie decyzji o szturmie na koszary w Gnieźnie 28 grudnia w 1918 roku. Podczas spotkania przy Farnej profesor Święcicki zaznaczył jednak, że początkowo Kasprowicz senior był przeciwny Powstaniu. To jednak on jako członek Rady Robotniczo - Żołnierskiej wieszał jednak czerwoną flagę w listopadzie 1918 roku na gnieźnieńskim Ratuszu.
- Kasprowicz nie chciał Powstania wielkopolskiego, jak wielu. Wielkopolska nie miała dobrych relacji w listopadzie i grudniu z tworzącą się II Rzeczpospolitą - mówił między innymi profesor Święcicki.

Zauważmy jednak, że to Kasprowicz fabrykant - staje na czele Rady Robotniczo - Żołnierskiej. Ostatecznie też wspierał powstanie. Syn Kasprowicza uczestniczył w zajęciu koszar w Gnieźnie.

Wróćmy jednak do postawy wyrażającej patriotyzm, ale i nobilitację społeczną w filantropii i w akcjach pomocowych. To Kasprowicz wykupił pensję dla dziewcząt. Potem finansuje Gimnazjum Żeńskie, przyszłe LO im. Dąbrówki. Jak przypomniał Święcicki, do 1926 roku praktycznie całkowicie finansował także pensje nauczycieli. Mocno wspierał także działania edukacyjne i przemysłowe w Gnieźnie i Bydgoszczy. Wielką rolę odgrywała także jego małżonka – Ewa. To ona stworzyła kolekcję dzieł sztuki wspierając artystów.

O fenomenie sukcesu Kasprowicza, jego geniuszu marketingowym, przyjdzie czas napisać w odrębnym artykule. Wtedy też wspomnimy o tym jakim był pracodawcą a jakim ojcem.

- Było to dzień po abdykacji Wilhelma II Hohenzollerna. Cesarz szukał azylu w Holandii, a Bolesław Kasprowicz senior i Zygmunt Karpiński zamieniali flagi Niemiec na symbole Rad Robotniczych. Wówczas przede wszystkim były to symbole „końca” cesarza Wilhelma, choć w swoich wspomnieniach Karpiński, który jednak podczas studiów uczęszczał na wykłady Lujo Brentano i Wernera Sombarta (ekonomicznego socjalisty), dostrzega ideowe znaczenie czerwieni sztandarów. - W Gnieźnie łączność z Poznaniem była początkowo słaba, przewodniczącym Rady Robotniczej został Bolesław Kasprowicz, jak wiadomo właściciel fabryki wódki i likierów, a zatem był przedstawicielstwem posiadających, kapitalistycznych. Cech radykalnie społecznych rada była całkowicie pozbawiona. Wprawdzie razem z Kasprowicza przystąpiłem (gdyż i ja byłem członkiem rady) do ważnego aktu mającego symbolizować zachodzące zmiany - na balkonie gmachu magistratu zawiesiliśmy czerwoną flagę, wzbudzając tym czynem zdziwienie czy nawet oburzenie księży i bogobojne jej części społeczeństwa, było ono bowiem niemal w całości pod wpływem Narodowej Demokracji i kleru. Nawet radykalny działacz ruchu robotniczego Julian Marchlewski przyznał, że w Wielkopolsce wobec braku przemysłu proletariat fabryczny był bardzo nieliczny i ruch robotniczy nie mógł nabrać szerokiego rozmachu - zaznaczył w swoich wspomnieniach Zygmunt Karpiński.
Wspominaliśmy już ten moment przecięcia się ścieżek tych dwóch wybitnych gnieźnian. Końcówka życia rzuciła Kasprowicza do Krosna a potem do Warszawy. Został wysiedlony przez Niemców. Podobnie jak ojciec Zygmunta - Antoni. Sędzia Karpiński zmarł na obczyźnie w Warszawie w 1941 roku a Bolesław Kasprowicz w 1943 roku. Panowie utrzymywali kontakty już w Gnieźnie.

Ich los stał się podobny także po śmierci. Obaj ostatecznie spoczęli w rodzimej ziemi na Cmentarzu świętych Piotra i Pawła. Antoni Karpiński trafił do Gniezna dopiero jesienią 1947 kiedy to rodzina złożyła uroczyście jego prochy w grobie rodzinnym. Bolesława Kasprowicza - seniora z sędzia Karpińskim łączy jeszcze profesja synów. Zygmunt Karpiński ten z Farnej 1 był ekonomistą z zawodu o czym pisaliśmy wielokrotnie. Bolesław Piotr Kasprowicz junior - też był ekonomistą. Warto też nadmienić, że obaj juniorzy kształcili się w Królewskim Gimnazjum w Gnieźnie, dziś I LO im. Bolesława Chrobrego. Tu pojawia się nowy wątek w szukaniu tożsamości fyrtli. Znaczenie i oddziaływanie poszczególnych szkół ale i nauczycieli. Tego wątku na razie w ramach projektu nie rozwinięto.

Witkowo i Salvadore Dali

Podtytuł dość prowokacyjny. Jednak kolejne spotkanie w cyklu Tożsamość Fyrtli odbyło się właśnie w Witkowie. Tu Dawid Jung - regionalista, wydawca i dziennikarz wydobywa z zapomnienia Clarie Dux. Divę operową znaną w świecie opery początków XX wieku niemal na wszystkich scenach. Zwłaszcza Niemiec i Stanów Zjednoczonych.
Na ile jednak mieszkająca w dzieciństwie i wczesnej młodości w Witkowie śpiewaczka operowa określona mianem sopran polski przyznawała się do swoich korzeni i czy miała jakikolwiek wpływ na miasto? To pytania, na które odpowiemy w jednym z kolejnych artykułów. Dziś już wiemy, że dzięki spotkaniu, które odbyło się w Centrum Kultury im. Krzysztofa Szkudlarka, rodzi się idea upamiętnienia Klary Dux w Witkowie. To wydaje się być spełnieniem idei przyświecającej Interaktywnemu Muzeum Gniezna.

od 16 latprzemoc
Wideo

CBŚP na Pomorzu zlikwidowało ogromną fabrykę „kryształu”

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na gniezno.naszemiasto.pl Nasze Miasto